poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Jak stać się bogatym - prosta recepta!

Każdy z nas słyszał o ludziach takich jak Bill Gates, Michael Jordan, Stephen King, Steven Spielberg, Madonna czy Clint Eastwood. Wszyscy oni osiągnęli niesamowity sukces w swoich dziedzinach. Dzięki talentowi, ciężkiej pracy i szczęściu zdobyli pieniądze i sławę. Kiedy byłem dzieckiem marzyłem, żeby grać w piłkę jak Maradona. Niestety nic z tego. Nie miałem nawet 1/10 talentu piłkarskiego boga z Argentyny. A nawet gdybym go miał, wcale nie jest takie pewne, że zrobiłbym podobną karierę. Na każdego piłkarza grającego w pierwszym składzie Barcelony, przypada tysiące, może nawet setki tysięcy chłopców, którym się nie powiodło. Hollywood jest pełne pięknych kelnerek i przystojnych barmanów, którzy czekają na swoją szansę. Znakomita większość z nich nigdy się nie doczeka. Na jedno U2 przypada tysiące niezłych kapel, które nigdy się nie przebiją. Jeden geniusz informatyczny zarobił na serwisie internetowym 100mln, ale dziesiątki tysięcy innych serwisów plajtuje. Dlatego uważam, że planowanie zdobycia bogactwa poprzez zrobienie wielkiej kariery, nie jest dla nas ludzi przeciętnych właściwym kierunkiem. Podziwiajmy gwiazdy, niech będą dla nas inspiracją. Niech ich sukcesy motywują nas do większej pracy nad sobą, ale powiedzmy sobie szczerze, nasze szanse dołączenia do nich są minimalne.
Nie polecam także hazardu i grania w totka. W jednym i drugim rachunek prawdopodobieństwa pracuje przeciwko nam, co oznacza, że tylko mały procent coś się na tym może wzbogacić. Większość na pewno zbiednieje.
Jak w takim razie stać się bogatym? Recepta jest bardzo prosta! (co nie znaczy, że łatwa)

Oto ona:

1. Dobrze płatna praca
Zdobądź wykształcenie/umiejętności, które pozwolą na znalezienie dobrze płatnej pracy lub założenie dochodowej firmy.
To jest podstawa. Rozumiem, że w Polsce jest to bardzo trudne zadanie, ale naszym celem jest stanie się bogatym. Z pustego i Salomon nie naleje. Musisz zarabiać kilka tysięcy złotych na rękę.
Osobiście znam masę młodych ludzi, którzy tyle właśnie zarabiają jako przedstawiciele handlowi, inżynierowie, bankowcy itd. Więc jest to możliwe. Warunek, posiadanie odpowiednich umiejętności i wykształcenia.

2. Odkładaj i inwestuj 20% swoich zarobków
Załóż wysoko oprocentowany rachunek oszczędnościowy, inwestuj na giełdzie, kupuj obligacje, jednostki funduszy inwestycyjnych, złote monety. Inwestuj i żyj tak jakbyś zarabiał o 20% mniej.

3. Bądź cierpliwy
Reinwestuj zarobione pieniądze. Pamiętaj, pieniądz robi pieniądz! Po dziesięciu latach będziesz bogatszy od większości ludzi których znasz osobiście, po kolejnych 10 latach będziesz bogatszy od 95% Polaków. Zbliżysz się bardzo blisko do wolności finansowej.

To wszystko! Prosta, choć niekoniecznie łatwa droga do bogactwa. Pewnie, że lepiej byłoby być gwiazdą rocka, albo współwłaścicielem Google, ale cóż nie każdemu jest to pisane. Podany przeze mnie sposób, nie sprawi, że znajdziemy się na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika WPROST, ale na pewno pozwoli nam posmakować wolności. Czego wszystkim czytelnikom bloga serdecznie życzę:)

Przeczytaj także:
Najtrudniej zarobić pierwszy milion
Jak inwestować? - Radzi John Templeton
Milionerzy z sąsiedztwa
Klucz do bogactwa
Siła procentu składanego
Ile pieniędzy potrzebujemy na emeryturę


16 komentarzy:

  1. Witam.
    No i z tym wpisem musze sie nie zgodzic.
    "1. Dobrze płatna praca"
    Jaka dobrze platna praca sprawi, ze stane sie bogaty (zakladamy, ze chodzi przynajmniej o milion zl).
    Zarabiajac netto 10,000 i odkladajac wspomniane "20%" czyli 2 tysiace - po roku na koncie bede mial cale 24 tys zl. Po kolejnym roku liczac odsetki na najlepszych lokatach bez belki (8%) bede mial az ok. 25,500 zl. i kolejne zaoszczedzone czyli "az" 50,000. Nie starczy tego nawet na kawalerke w Radomiu :)
    A przypomne.. sa to 2 lata nieustannej pracy na etacie i odkladanie co miesiac calkiem pokaznej dla zwyklego kowalskiego kwoty.

    Moim zdaniem nie trzeba szukac dobrze platnej pracy. Trzeba znalezc cos co kochamy robic, zajecie przez ktore bedziemy sie samorealizowac. Nastepnie otworzyc wlasna dzialalnosc i postarac sie "ulatwiac" zycie konsumenom, dostarczajac swoje produkty / uslugi. Oczywiscie jest to mega skrot - ale idea chyba jest jasna. Pracujac na etacie - ciezko jest osiagnac co kolwiek. Chyba, ze jestesmy pracownikami Goldman Sachs z premia w 1 milion $ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Błażeju:)
    W dwa lata faktycznie bogaty nie będziesz, aczkolwiek założę się, że nie znasz wiele osób z oszczędnościami w okolicach 50tyś zł. Ja może kilka. Dwa lata to bardzo mało, ja nieustannie pracuje już prawie 20 lat.
    Odkładając 1500zł przez 20 lat przy zwrocie 10% w skali roku otrzymasz 1.139.000zł. Ilu znasz ludzi, którzy mają takie oszczędności? Ja nie znam nikogo takiego. Oczywiście to co piszesz o pasji, samorealizacji jest prawdą, ale jedno wcale nie wyklucza drugiego. Ja nie kocham swojej pracy, chętnie bym ją rzucił w cholerę, ale cóż mam zobowiązania więc pracuję. Mam też pasje, nie związane z pracą i tam się realizuję. Moja filozofia to bogać się powoli, krok po kroku. Niedługo o tym napisze na blogu.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To kiepsko Wybrałeś jeżeli wybrałaś pracę dla pieniędzy. Ja jednak wolę lubić to co robię i będę robił jeszcze przez dziesiątki lat pewnie. Przyznam, że czasami ma się dość robienia prawie tych samych rzeczy codziennie przez ileś lat ale naszczęści tylko czasami wolałbym mało mieć i robić to co lubię niż męczyć się codziennie do 65tki albo i dłużej :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Yossarian znam calkiem sporo osob, ktore maja wieksze oszczednosci niz napisales. Znam tez kilka, ktore maja po pare mln.. ale mniejsza o to.
    Osoby te zrobily majatek nie na oszczedzaniu, a na trafnych - ale oczywiscie ryzykownych inwestycjach. I zarobily nie 300% tylko po 3000%. Tyle sie zarabia jak sie wejdzie w mloda spolke, ktora w przeciagu kilku lat zdobywa rynek w okreslonej niszy.
    Przy bezpiecznym oszczedzaniu (ktore sugerujesz) - w jaki sposob mozna zarobic 10% w skali roku? Nie kojarze takich lokat..

    Nie mowie oczywiscie, ze to zly sposob. Wydaje mi sie po prostu ze trzeba byc nieco odwazniejszym. Starac sie patrzec szerzej i lamac niektore reguly. Jak mawial Einstein... sa pewne rzeczy, ktorych po prostu nie da sie zrobic, ale przychodza czasami osoby ktore o tym nie wiedza - i to robia...

    Blazej

    OdpowiedzUsuń
  5. @Blażej
    Na ryzykownych inwestycjach można zarobić jak i stracić. Taka jest specyfika ryzyka w finansach, czym większy spodziewany zwrot, tym większe ryzyko straty. Ja nie zajmuje się spekulacją i pisząc o inwestowaniu mam raczej na myśli zwykłego człowieka z niedużymi nadwyżkami finansowymi, a nie rasowych spekulantów. Jasne, na forexie możesz zarobić kilkaset procent w bardzo krótkim czasie. Jeszcze szybciej możesz stracić wszystko co masz. Większość traci. To co proponuje to systematyczne podejście do inwestowania z umiarkowanym ryzykiem. A 10% to zwrot jaki spokojnie możesz sobie założyć z funduszy akcyjnych w długim terminie. Tak pokazuje historia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. @ opiotr
    Praca ludzi wzbogaca i w to wierzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie o jakich funduszach Pan mowisz? Zyski w funduszach? :)
    Po tym jak ludzie potracili po 70% swoich oszczednosci jeszcze pare miesiecy temu? Jasne, ze tak.. doradzajmy innym fundusze bo przeciez sami glowy nie maja do inwestowania nadwyzek. Oddajmy to lepiej specjalistom (po 2 tygodniowych kursach) i niech oni zarzadzaja moja przyszloscia.
    "Na ryzykownych inwestycjach można zarobić jak i stracić" Na kazdej inwestycji mozna zarowno zarobic jak i stracic. I nie jest to zadne odkrycie. Nie wazne czy mowimy o rynku forex, nieruchomosciach czy kruszcach w postaci fizycznej. Ten kto unika ryzyka nigdy nie zarobi. Wszystko polega na opanowaniu strachu i panikarza, ktory siedzi wewnatrz kazdego z nas.

    Ty ryzykowales, kupujac mieszkania i dobrze na tym wyszedles :)
    Ale o wiele wieksze ryzyko to robota przez 7 dni w tygodniu "na kogos", a pozniej zastanawianie sie - gdzie sa owoce mojej pracy i czasu poswieconego..

    Niemniej dyskusja ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  8. Po 70% stracili Ci, którzy kupowali na szczycie kilkuletniej hossy. Kupę kasy stracili też Ci którzy dwa lata temu kupowali mieszkania w blokach z wielkiej płyty, na dodatek finansując je kredytem we franku. Każdy jest kowalem swojego losu i panem swoich pieniędzy. Szeroko pojętym inwestowaniem interesuję się od 2000 roku, w tym czasie jestem na plusie, chociaż były też niezłe wtopy. Miałem sklep internetowy, do którego dokładałem i kilka innych mniej lub bardziej zyskownych przedsięwzięć. Przez te wszystkie lata obijam się po różnych forach biznesowych i inwestycyjnych, które pełne są przyszłych milionerów wierzących w swoją nieomylność i skuteczność. Jasne, że najlepiej założyć biznes internetowy i za dwa lata sprzedać go za wielką kasę, albo zarabiać po 50% miesięcznie na kontraktach terminowych. Ja nie mam zamiaru w ten sposób ryzykować. Jestem już za stary:), mam dzieci na utrzymaniu i szkoda mi kapitału który już uciułałem. Moja filozofia to GET RICH SLOWLY, nie mam zamiaru z nikim się ścigać. Obecnie mój portfel podzielony jest pomiędzy akcje (za pośrednictwem fundów), nieruchomości i gotówkę. Wszystko razem to jakieś 180tyś, dla mnie to już za dużo, żeby eksperymentować.
    To co proponuję to rozwiązanie, które na zachodzie istnieje od dziesiątek lat, systematyczne oszczędzanie niedużych kwot i rozsądne inwestowanie. 10% zwrotu które podałem to średnia z USA za ostatnie 100lat z haczykiem. W miedzy czasie były wojny, recesje, wielki kryzys, inflacja, deflacja i raz na kilka lat ktoś wieszczył koniec świata jaki znamy. Nie ma powodu, żeby w Polsce było inaczej. Cierpliwi swoje straty odrobią, już dużo odrobili i mam nadzieję, wyciągną wnioski na przyszłość, że na giełdę wchodzi się wtedy kiedy leje się krew, a nie wtedy kiedy wszyscy prześcigają się w chwaleniu jakie zyski mają na inwestycjach.
    pozdrawiam:)

    p.s
    Fundusz Legg Mason Akcji przez ostatnie dziesięć lat (od 18.08.99 do dzisiaj) dał 142% zwrotu, a jesteśmy w okolicach dołka bessy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ryzykowne inwestycje na rynkach finansowych są po to by osuszyć depozyty naiwniaków grających z dźwignią to oni dostarczają paliwa do wzrostów.
    @Błażej
    W przeciętnej drodze do finansowej niezależności ważna jest systematyczność w dorzucaniu do skarbczyka bo nawet Buffet z gówna bata nie ukręci i skupianie wszystkich sił na tym by twoja stopa zwrotu wynosiła 20 zamiast 15% nie ma sensu jeśli miesięcznie co najmniej jedna średnia krajowa nie idzie na inwestycje.
    A zyski po xxxx% rocznie to tylko w totalizatorze możesz osiągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  10. "A zyski po xxxx% rocznie to tylko w totalizatorze możesz osiągnąć."
    Jarek zatem polecam totalizator jesli to dla Ciebie jedyna realna opcja by takie zyski osiagnac.
    Patrz prosciej..

    OdpowiedzUsuń
  11. @2jarek
    Dokładnie to co napisałeś, próbuje przekazać
    @Blazej
    Podoba mi się Twój optymizm i wiara w siebie. Życzę Ci wszystkiego najlepszego, ale nigdy nie zapominaj o równaniu: wysoki zysk = wysokie ryzyko. Niestety życie ma to do siebie, że nie zawsze realizuje się najbardziej optymistyczny wariant, czasami zamiast +70, dostajemy -70 i wtedy jest tragedia.
    pozdrawiam i zapraszam do dalszej dyskusji, chociaż nie koniecznie w tym temacie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Yossarian powiedz mi czy znasz pilkarza, ktory za kazdym razem strzela bramke? Albo boksera, ktory nigdy nie przegral. Lub koszykarza, ktory trafia za kazdym razem 3?
    Inwestowanie jest poniekad jak jazda na rowerze. A nasza sila lub jej brak polega na umiejetnosci podnoszenia sie za kazdym razem gdy sie upada. Prawda jest jednak taka, ze upadki sa zawsze i zdarzaja sie nawet tym, ktorzy zawodowo uprawiaja kolarstwo.
    Twoja strategia polega na chodzeniu prowadzac rower obok. Z tego tytulu, ze boisz sie ewentualnych upadkow - wolisz po prostu na niego nie wsiadac. Czasami jedynie biegniesz wciaz prowadzac rower i myslisz, ze jedziesz..
    Prawda jest jednak taka, ze inwestowanie jest dla tych - ktorzy potrafia opanowac swoj strach i mozliwosc poniesienia dotkliwych strat. Innej mozliwosci nie ma. Zawsze jest ryzyko, ze rynek nie bedzie szedl w parze z naszymi przypuszczeniami. Tylko jednych to motywuje by stawac sie lepszymi w tym co robia, a drugich by "nigdy wiecej nie zapalac zapalki" bo przeciez mozna sie poparzyc, albo i splonac zywcem :) .

    Absolutnie nie chce nikogo do niczego przekonywac. W tym temacie jest tak, ze do niektorych to trafia - a do niektorzy po prostu nie. Nieprawda jest, ze wszystkiego sie mozna nauczyc :) Jesli mama mowila, przez 25 lat zeby sie nie wychylac i "siedziec na dupie jak jest dobrze" to za zadne skarby nikt nie przekona Cie do odwrotnego postepowania. Chyba, ze Kaszpirowski ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Blazej, weź pod uwagę to, że koszykarz może podjąć kilka prób rzutu za 3 bez żadnych konsekwencji, tak samo piłkarz ma kilka szans w meczu. Jak człowiek wtopi kupę kasy, to raczej może nie mieć już drugiej takiej szansy. Ty proponujesz jazdę z górki, czasem bez trzymanki. Twój wybór, ale po upadku możesz się już nie podnieść...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. @Blazej
    Wydaje mi się, że mylisz inwestowanie ze spekulacją. Ja pisze bloga FINANSE DOMOWE, a nie PORADNIK SPEKULANTA. Piszesz, że zamiast jechać na rowerze, prowadzę go. No cóż, wolę iść pomału w obranym kierunku, niż na pierwszym zakręcie połamać sobie kark.
    pozdrawiam:)

    p.s.
    Cenię ludzi, którzy potrafią bronić swoich racji, nawet jak się z nimi nie zgadzam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam,

    widze tu inspirację książką Bodo Schafera (mogę się mylić) ale to dobrze. Przeczytałam ta książke pierwszy raz z 6-7 lat temu. Zrobiła na mnie duże wrażenie ale na dzień dzisiejszy przy obciążeniach miesięcznych rzędu 8-10 k pln moje oszczędności równają się 0. Ciągle żyjemy z miesiąca na miesiąc - póki co nie udało nam się zabezpieczyć nawet na następne 3 miesiące. Finanse domowe leżą w sferze mojego dużego zainteresowania jednak brakuje determinacji i konsekwencji. Przy dochodach na poziomie 16-18k (i kosztach jak powyżej) obecnie w 2/3 miesiąca zabrakło nam kasy na bieżące wydatki. Sytuacja ta powoduje, że brakuje mi poczucia bezpieczeństwa (rodzina 2+2) poza tym uważam, że takie zarządzanie finansami domowymi to normalnie grzech...Siedząc w domu w drugiej ciąży zaczęłam znowu analizować poszczególne elementy tej finansowej układanki i chciałabym wreszcie zrobić porządek w tej sferze naszego życia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam Magdo,
    Byłem w podobnej sytuacji kilka lat temu. To się nazywa inflacja stylu życia:). Jak na polskie warunki masz super dochód. Cóż mogę Ci napisać, w Twoim przypadku liczy się tylko samodyscyplina. Proponuję założenie konta oszczędnościowego. Na dzień dzisiejszy najlepszy jest Eurobank. I co miesiąc przelewaj na nie 5,10,15,20% swoich dochodów. Resztę przepuszczaj:). Najlepiej, żeby Twoje konto było jak najmniej dostępne, nie wyrabiaj do niego kart. Zapomnij o tych pieniądzach, żyj tak jak by ich nie było. Na początku jest ciężko, po jakimś czasie się przyzwyczaisz. Zacznij od nazbierania buforu finansowego. Niech to na początek będzie 2-3 miesiące kosztów waszego życia. Z czasem go powiększaj. Ja właśnie tak zrobiłem. Potem zacznij inwestować swoje nadwyżki. Jakieś fundusze, obligacje, złoto, ziemia. Możliwości jest masa. Szczególnie przy Twoim poziomie dochodu. Unikaj pokus, każdy ma jakieś słabości. Dla mnie to było bieganie po knajpach, dla kogoś innego kupowanie ciuchów. Zastanów się uczciwie jakie są Twoje słabości.
    Jeżeli to np. kupowanie ciuchów to unikaj centrów handlowych. Zastanów się czego chcesz, zapisz to! Dogadaj się z mężem, wspierajcie się nawzajem. Czytaj FINANSE DOMOWE:)
    Cóż jeszcze mogę dodać:), w tym wszystkim tak naprawdę liczy się silna wola.
    Pozdrawiam

    p.s
    Bodo Schafera nie czytałem, ale w tej notce zawarte są rady 10 innych autorów, których książki czytałem. To taka "oczywista oczywistość" chciało by się powtórzyć za naszym preziem:)

    OdpowiedzUsuń