czwartek, 13 sierpnia 2009

Żyj z 4% swojego kapitału!

Któż z nas nie marzy o życiu rentiera. Jednak dla większości z nas marzenie to pozostaje na zawsze ...... marzeniem. Dzieje się tak, ponieważ, po pierwsze, zostanie rentierem kojarzy się nam z wielkimi, nieosiągalnymi pieniędzmi, a po drugie, nie potrafimy określić kwoty jaka byłaby nam potrzebna, aby osiągnąć status rentierski . W związku z powyższym nie potrafimy zamienić naszego marzenia na cel i zamiast konkretnego planu działania, nasze marzenia o finansowej niezależności kończą się, na bardziej lub mniej regularnych wizytach w kolekturach lotto.
Na początek, chciałbym się rozprawić z powszechnym mitem jakim jest stawianie równości pomiędzy byciem rentierem i milionerem. Nie wiem ilu w Polsce jest milionerów, ale jestem pewien, że na pewno wielokrotnie więcej od milionerów mamy rentierów. Co więcej, większość z nas rentiera ma w swojej rodzinie! Jak nietrudno zgadnąć, mam na myśli emerytów. Czy nam się to podoba, czy nie,
każdy emeryt jest rentierem. Wszyscy nimi kiedyś będziemy, jeżeli oczywiście dożyjemy wieku emerytalnego. Więc w czym problem? Po pierwsze, nie koniecznie satysfakcjonuje nas poziom życia polskiego emeryta, a po drugie status rentiera zapewne lepiej smakowałby w wieku mniej zaawansowanym. Niestety dla przeciętnego oszczędzającego, oba te cele jednocześnie są trudne do zrealizowania. Jest to spowodowane logiką działania procentu składanego, którego dobrodziejstwa są tym większe im dłuższy jest czas oszczędzania. Sprawa więc jest prosta, żeby stać się "młodym" emerytem, trzeba w jak najmłodszym wieku zacząć inwestować.
Jak określić kiedy nas będzie stać, na powiedzenie szefowi, co tak naprawdę o nim myślimy:)?
Na początku sami musimy sobie odpowiedzieć jaka kwota miesięcznie nas satysfakcjonuje. Załóżmy, że jest to 4ooozł. Jeżeli uznamy, że mając do dyspozycji tyle właśnie pieniędzy każdego miesiąca (indeksowane o inflację), będzie nas stać na życie o jakim marzymy, to musimy tylko ustalić na jaką kwotę musi opiewać nasz portfel, żebyśmy bezpiecznie co miesiąc mogli go uszczuplać o 4000zł (plus inflacja). Tutaj z pomocą przychodzi nam proste narzędzie znane w finansach jako
zasada 4%. Zasada czterech procent mówi, że jeżeli rocznie z posiadanego kapitału, który jest cały czas inwestowany w różne instrumenty finansowe, wypłacimy nie więcej niż 4% jego wartości to w okresie 25-30 lat nie zabraknie nam pieniędzy. Dlaczego tylko 25-30 lat? Bo za taki okres wstecz są dostępne dane.
Generalnie dla bardzo młodych emerytów/rentierów, mówię tu o wieku do 40 lat, czasami do wyliczeń przyjmuje się minimalnie niższą stopę wypłaty, 3,5% do 3%.
Wracając do naszego przykładu, osoba chcąca żyć za 4000zł miesięcznie (48tys rocznie), musi mieć zaoszczędzone 48000/0.04 = 1.200 000zł. Mając dzisiaj 1.2mln zł, możemy spokojnie założyć, że wypłacając sobie 4tyś zł miesięcznie, nie zabraknie nam pieniędzy. Jeżeli w pierwszym roku inflacja wyniosła 3% to w kolejnym wypłacimy sobie 48000 + 1440(3% z 48tyś)= 49440zł itd. Przypominam, że przy tego rodzaju wyliczeniach należy brać pod uwagę inflację i jej efekt na nasz portfel
. Milion złotych dzisiaj to nie to samo co milion za 25 lat!
Zasada 4% podobnie jak zasada 72
to narzędzie pozwalające nam na szybkie oszacowanie wymaganej kwoty. Otrzymany wynik nie jest wynikiem dokładnym, nie mniej jednak daje nam możliwość, dokonywania szybkich symulacji finansowych.
Co więcej, mając możliwość prostego oszacowania potrzebnej nam kwoty, możemy zacząć przekuwać marzenia na konkretne, osadzone w czasie i realistyczne plany! Czego wszystkim życzę:)

Przeczytaj także:
Najtrudniej zarobić pierwszy milion
Najpierw płać sobie!
Ile pieniędzy potrzebujemy na emeryturę?
Odróżnianie zachcianek od potrzeb
III filar - fakty i mity!

6 komentarzy:

  1. Ach jak pięknie to wygląda w teorii. Niestety obawiam się że w życiu jest nieco trudniej. Mamy bowiem do czynienia z dwoma istotnymi czynnikami:
    1. inflacja. owe 4% powinniśmy osiągać ponad inflację a w długim okresie (mowa przecież o 25-30 lat) jest to bardzo trudne do osiągnięcia oraz wiąże się z ryzykiem.
    2. ryzyko/zmienność. może się przecież zdarzyć że zamiast zarobić 10% (załóżmy że jest to owe 4% ponad inflację) stracimy 10% w ciągu roku. z powyższego przykładowego 1,2M zrobi nam się 1080k - 48k (wypłacone) = 1032k. Zatem albo obniżymy nasz standard życia, żyjąc za 3440 (1032 x 0,04 / 12) PLN miesięcznie albo będziemy mieli do 'nadrobienia' 16% obsunięcia naszego kapitału.
    Pozdrawiam i gratuluję ciekawego bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście zmienność rynkową musimy brać pod uwagę, dlatego też "wypłacamy" tylko 4% wartości naszego portfela. To pozwala nam przeżyć gorszą koniunkturę na rynku, która nie trwa wiecznie. W czasie bessy nasze wypłaty będą miały wartość większą niż 4% całości portfela, w czasie hossy mniejszą. W okresie kilkunastu lat, a są badania na przestrzeni 25lat+, taka strategia pozwala na zachowanie realnej wartości portfela.
    Zwróć uwagę na jeszcze jeden fakt, że jeżeli wartość naszego portfela i miesięcznych wypłat będą rosły tylko w tempie inflacji (realny zwrot = 0) to pieniędzy wystarczy nam na 300 miesięcy, czyli 25 lat. Po tym okresie nic nam nie zostanie. Co do inflacji, to masz rację, że jest ona największym wrogiem rentiera/emeryta, ale patrząc historycznie na długoterminowe dane z USA (u nas jeszcze za krótko na takie porównania) to przez 40 lat S&P 500 dał średni zwrot 12.5% przy inflacji 4.3% i zauważ, że lata 70 i wczesne 80-te to czas b. wysokiej inflacji na zachodzie (kryzys paliwowy). Także jeżeli bierzemy pod uwagę dane historyczne, a tylko takie mamy to realny 4% zwrot z inwestycji giełdowych w długim, kilkudziesieciletnim terminie jest jak najbardziej osiągalny.
    pozdrawiam i zapraszam do dalszych komentarzy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież oprócz giełdy i lokat są jeszcze inne inwestycje. Mam na myśli przede wszystkim nieruchomości na wynajem - w czasach mocno inflacyjnych ceny nieruchomości idą niejako z reguły w gorę, a rentier czerpie profity pieniężne z wynajmu. Zawsze też można zwiększyć czynsz najemcom, jeśli wskutek inflacji odcinamy za małe kupony. Wynika to z bardzo prostej rzeczy - wartość domu, czy mieszkania dla najemców kryje się w funkcji, jaką dom dla nich spełnia. Wartość ta wyrażona w pieniądzu (czynsz) jest w pewnej relacji do innych wydatków, jak chociażby jedzenie, czy ubranie. Skoro taki najemca więcej płaci za ubrania i jedzenie, to i więcej zapłaci za czynsz. O ile? O tyle, ile wzrosły ceny innych artykułów. Dlatego inflacja nie stanowi tu aż takiego problemu.

    Lokaty bankowe zaś mają tylko i wyłącznie wartość pieniężną. Tu więc jest niezmiernie istotne, czy inflacja wynosi 2%, czy 50%.
    Za 30 lat dom dalej będzie pełnił funkcję mieszkalną bez względu na inflację. Natomiast jest różnica dla twoich 100 złotych, czy przez najbliższe 30 lat będzie inflacja 2%, czy 50%. Przy 2% stówa zachowa jako - taką wartość. A przy 50% inflacji za pewne dzisiejsze 100 PLN będzie miało wartość jedynie kolekcjonerską.
    Ale dywersyfikacja to podstawa - a nuż za 30 lat będą na inwestycyjnym topie nieaktualne banknoty z XX wieku ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. @theredel
    Oczywiście giełda to nie jedyna droga do wolności finansowej. Dywersyfikacja to ważna rzecz, w szczególności kiedy mówimy o planowaniu na 20-30 lat do przodu. Przed nami pewnie upadek dolara, parę wojenek i wiele innych niemożliwych do przewidzenia w tym momencie niespodzianek.
    Osobiście jestem zwolennikiem inwestowania w nieruchomości, jednak z powodu ich kapitałochłonności i słabej płynności, są fajną alternatywą dla inwestorów z grubszym portfelem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Można być mniejszym optymistą i założyć że nie będziemy żyć wiecznie - tylko np. 90 lat. Wtedy przechodząc na utrzymanie własnego portfela można założyć stopniową utrate jego wartości.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Arek
    Dokładnie tak, nie każdy musi/chce zostawiać po sobie spadek.

    OdpowiedzUsuń