wtorek, 18 sierpnia 2009

Odkładanie przyjemności - czyli czego mogą nauczyć nas 4-latki!

W latach 60-tych, psycholog Walter Mischel przeprowadził eksperyment z grupą 4-latków. Każde z dzieci dostało po jednej piance marshmallow, wraz z obietnicą, że jeżeli powstrzymają się od zjedzenia swojej pianki przez 20 minut, w nagrodę dostaną kolejną. Następnie dzieci zostały pozostawione same. Jak nietrudno się domyślić, część dzieci nie wytrzymało i zjadło swoją piankę. Mishel wraz z grupą współpracowników śledził dalsze losy wszystkich dzieci biorących udział w eksperymencie, aż do osiągnięcia przez nie pełnoletności. Wywiady przeprowadzone z rodzicami i nauczycielami dzieci pozwoliły ustalić, że te z nich, które nie potrafiły odłożyć satysfakcji na później (zjadły swoje pianki) miały w późniejszym życiu problemy z niską samooceną, były uparte, miały skłonności do szybkiego wpadania w złość i średnio osiągały gorsze wyniki w nauce od dzieci, które w czasie testu nie uległy pokusie zjedzenia swojej pianki. Dzieci, które powstrzymały się od natychmiastowego zjedzenia pianki, w późniejszych latach, nie tylko lepiej się uczyły, ale także były bardziej optymistyczne, otwarte na ludzi i pewne siebie. Jednym z wniosków płynących z eksperymentu, jest to, że umiejętność odkładania przyjemności jest silnie skorelowana z wieloma pozytywnymi cechami charakteru. Jest to cecha ludzi o wyższej inteligencji emocjonalnej, którzy lepiej radzą sobie w życiu.

A jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego eksperymentu z punktu widzenia finansów osobistych?

1. Unikaj pokus! W czasie eksperymentu część dzieci zasłaniało rączkami oczy, żeby nie widzieć pianki. Każdy z nas ma jakieś słabości, miejsca i rzeczy na które wydaje pieniądze. Nie możesz oprzeć się jedzeniu w Fast Foodach, po prostu ich unikaj. Masz słabość do kupowania butów, omijaj sklepy obuwnicze szerokim łukiem. Skoro 4-latek mógł znaleźć w sobie dość siły, żeby pokonać chęć zjedzenia pianki, ty też możesz!

2. Znajdź zajęcie, które odwróci Twoją uwagę od pokusy!
W czasie testu jedno z dzieci, nie mogąc wytrzymać, zaczęło oblizywać stół wokół swojej pianki. Udało mu się przetrwać 20 minut do końca eksperymentu. My zamiast chodzić po centrach handlowych, możesz zacząć uprawiać jogging, łowić ryby, chodzić do biblioteki, uprawiać ogród, grać w piłkę, śpiewać w chórze itd, itd. Na świecie jest tysiące niedrogich i dających satysfakcję zajęć, trzeba się tylko wokół siebie rozejrzeć.

3. Za ciastko, którego nie zjesz dzisiaj, jutro możesz mieć dwa!
Nawet niektóre 4-latki potrafią zrozumieć, że warto poczekać, bo jedno ciastko jest lepsze od dwóch ciastek. Odkładanie przyjemności jest być może jednym z ważniejszych umiejętności na drodze do finansowej niezależności. Każda złotówka zaoszczędzona dzisiaj, pozwoli nam na kilkakrotnie większą konsumpcje w przyszłości.

W codziennym życiu ciężko opierać się wszechobecnym pokusom, dlatego kiedy następnym razem staniemy przed wystawą sklepową z nieodpartą chęcią kupienia sobie czegoś ładnego, pomyślmy o 4-latku zasłaniającym oczy rękami. Skoro on mógł oprzeć się pokusie, żeby uzyskać 100% zwrotu na inwestycji, my tez możemy spróbować. W końcu jesteśmy dorośli:)

Źródło:
Mischel, W., Shoda, Y., & Rodriguez, M. L. (1989). Delay of gratification in children. Science, 244, 933-93


Przeczytaj także:
Nie możesz mieć wszystkiego naraz!
Najtrudniej zarobić pierwszy milion!
Dobry dług, zły dług
Klucz do bogactwa

8 komentarzy:

  1. Ciekawy eksperyment

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny blog - będę zaglądać
    fijoł

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za zainteresowanie artykułem. Wymiana linków jest możliwa. Pozdrawiam. Juszczyk

    OdpowiedzUsuń
  4. @ anonimowy, fijoł
    Witam, na blogu, zapraszam do częstych odwiedzin:)

    @ BI/J
    Skoro jest możliwa to zróbmy to:) Ja już dodałem linka do Twojego bloga
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy wszyscy milionerzy doszli do swoich majątków tylko poprzez odbieranie sobie dzisiaj smakołyku?
    Cóż za uogólnienie...

    Cóż za wniosek... że trzeba sobie odbierać żeby mieć potem więcej...

    To ja mam daleko takie milionerstwo, które tylko gdzieś tam jest w sferze marzeń a ja dzisiaj jem kromę z masłem. Bez sensu.

    A co z ludźmi, którzy zarobili miliony na swoich pasjach. Nie dość że nie odkładali konsumpcji, bo to co robili było dla nich najlepszą możliwością spędzania czasu, a jeszcze zarobili na tym krocie? :-)
    Pewnie nie powiedzą, że musieli sobie odmawiać wstrętnego leniuchowania :D, tylko że robili to co kochali a kasa przyszła jako efekt uboczny..

    poza tym.. wiele historii typu Forrest Gump to nie tylko literacka fikcja

    OdpowiedzUsuń
  6. No tak, tak samo jak to, że wielu wygrywa w totka. W każdym roku w Polsce jest około setki takich ludzi.
    Ja wierzę w jeden sposób wzbogacenia się, który przy okazji jest obarczony najmniejszym ryzykiem. Oto wzór: Nadwyżki finansowe + rozsądne (umiarkowanie ryzykowne) inwestycje + czas = bogactwo. Do zrealizowania dla każdego przeciętnie zamożnego człowieka.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również wierzę w tę metodę. Ba! nawet uważam ją za podstawową.

    Teraz kiedy już jestem ustawiony na tej ścieżce do bogactwa, kiedy w matematyczny sposób wiem, kiedy osiągnę swój milion (czy inny określony cel), kiedy wiem, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to osiągnę bogactwo. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby alternatywnie prowadzić drugą ścieżkę... żeby przyspieszyć ten proces można wybrać:

    Ścieżkę przedsiębiorcy..

    Inwestora..

    Szczerze mówiąc: nie znam, ani nie słyszałem historii o człowieku, który przez pół życia pracowałby na etacie za 1500 zł i wskutek oszczędności został milionerem. Bujda.

    Ale dzięki takiemu podejściu można zapewnić sobie godziwe życie.

    Być realistą to jedno. Być marzycielem to drugie. Ale dopiero poruszanie się pomiędzy tymi dwoma polami daje duże efekty.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Padre
    Szczerze powiedziawszy to sam nie wiem czy chciałbym być "milionerem". Bogatym tak, zbyt bogatym chyba nie:). Ja jak najbardziej popieram ludzi przedsiębiorczych. To nie jest tak, że nie wierzę, że można dorobić się na własnym biznesie, ale mojego bloga adresuję do klasy średniej, ludzi zarabiających powyżej średniej krajowej, ale znowu nie aż tak bardzo powyżej:). Chciałbym, żeby mój blog pokazywał, że ktoś kto ma powiedzmy 3-4 tys na miesiąc, może z tymi pieniędzmi coś fajnego zrobić, a nie tylko rozpuścić na głupoty. Takich właśnie ludzi jest dużo. Billów Gatesów, Warrenów Buffetów czy Donaldów Trumpów tego świata, mój blog z pewnością by nie zainteresował:)

    OdpowiedzUsuń