wtorek, 6 października 2009

Przeliczanie długu na raty.

Żyjemy w czasach, w których każdy wciska nam kredyty. Wszystko możemy mieć natychmiast, tu i teraz. Oczywiście na kredyt. Wiele osób nie potrafi oprzeć się tej pokusie i zadłuża się ponad miarę. "Sprzedawcom długu" udało się nam wmówić, że wysokość zadłużenia jest nieistotna, liczy się wysokość rat kredytowych. Stąd krótka droga do kłopotów. Doskonałym przykładem na przeliczanie długu na raty, był niedawny boom mieszkaniowy. Wiele osób nie kupowało mieszkań w blokach z wielkiej płyty za setki tysięcy złotych, osoby te kupowały te mieszkania za kwotę miesięcznej raty we franku szwajcarskim. Nikt nie zastanawiał się nad ekonomicznym sensem zadłużania się na setki tysięcy złotych, ze spłatą rozłożoną na kilkadziesiąt lat, kupując mieszkania w blokach, które technologicznie nadają się do rozbiórki. Nie zastanawiał się, bo wydawał wirtualne pieniądze banków, samemu biorąc pod uwagę tylko kwotę miesięcznego obciążenia. Bo w tego typu transakcjach nie myśli się o kwocie zadłużenia i o tym ile w efekcie końcowym odda się pożyczkodawcy. Myśli się tylko o miesięcznym obciążeniu. 700 chf za mieszkanie, 80zł za laptopa, 111zł za telewizor, 75zł minimalna spłata karty kredytowej, 120zł kredyt gotówkowy itd. To są niewielkie kwoty. Jednak za nimi stoi wielkie zadłużenie!
Jest to regularnie zastawiana na nas pułapka! Bardzo często w reklamie nikt juz nam nawet nie podaje ceny telewizora, dowiadujemy się, że może być nasz za 99zł miesięcznie. O ileż łatwiej podjąć decyzję o zakupie myśląc w kategoriach miesięcznych rat. Zamiast nazbierać 3500zł, wolimy kupić telewizor za 99zł na miesiąc. 3500zł to dużo, 99zł to tak niewiele. Kto z nas może uczciwie przyznać, że nigdy się na takim myśleniu nie złapał? Jest wielce prawdopodobne, że dealer samochodowy będzie chciał "sprzedać" samochód za 1000zł miesięcznie, dentysta wybieli nam zęby za 100zł miesięcznie, a bank będzie namawiać na sfinansowanie egzotycznych wakacji za 400 miesięcznie. Do tego możemy przeżyć niesamowite święta za 100zł miesięcznie, i kupić cokolwiek tylko sobie wymarzyma za xzł miesięcznie. Warto pamiętać, że za niską ratą kryje się duży dług, najczęściej niestety zły dług. Nie dajmy się:)

Przeczytaj także:
Co wiedzą o nas markety spożywcze?
Efekt małych procentów
Karty kredytowe - źródło naszych problemów?
Płatki Śniegu - czyli jak pozbyć się długu małymi krokami!
Nie możesz mieć wszystkiego naraz!

19 komentarzy:

  1. Ma Pan rację, że ten sposób myślenia jest dość powszechny. Warto na to zwrócić uwagę, szczególnie w sezonie świątecznym.
    Renata

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie strasznie dziwi, jak ludzie za setki tysiecy zl kupowali mieszkania w wielkich plytach:|
    Zuzair

    OdpowiedzUsuń
  3. @ Zuzair
    A co Cię tak strasznie dziwi, nie wiesz za ile chodził metr kwadratowy w 2006-7 w blokach z wielkiej płyty w Warszawie, Krakowie, czy we Wrocławiu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rebus nie denerwuj sie. Sama nie mieszkam w nowym budownictwie. Nie wiem za ile "chodzil" metr w wielkiej plycie, bo nie zdecydowalabym sie kupic takiego mieszkania. A w 2006-2007 ceny byly zdecydowanie wygorowane, co dla mnie bylo oczywiste.
    Zuzair

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Renata
    Zdecydowanie warto!
    @ Zuzair
    Tutaj masz średnie warszawskie ceny metra/2 w wielkiej płycie:
    http://www.rp.pl/galeria/80531,2,94155.html
    Jak łatwo przeliczyć, nietrudno było o mieszkanie za pół miliona pln.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Zuzair
    nie denerwuję się, luz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rebus:)

    Yossarian ceny polskich nieruchomosci w stosunku do zarobkow, sa dla mnie powalajace. A statystyka, ktora pokazales sprawia, ze tym bardziej dziwie sie tym, ktorzy dali sie nadziac na te ceny. Mieszkanie powinno byc pewna inwestycja, a trudno to powiedziec o mieszkaniu w wielkiej plycie, ktore, jak sam powiedziales technologicnie nadaje sie do rozbiorki.
    Zuzair

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe zjawisko. Coś w tym chyba jest. Faktycznie często ostatnio słychać o zakupach na raty. Można jeszcze dodać, że nawet jak raty są zerowe, to koszt pożyczki jest wliczony w ceny.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Zuzair
    Dali się nadziać, bo nie wydawali swojej kasy tylko banku. Bańka na rynku nieruchomości na całym świecie została spowodowana niezwykle "luźną" polityką kredytową banków. Sądzę, że niewielu byłoby chętnych na zakup mieszkania w bloku za kilkaset tysięcy, gdyby musieli zapłacić własną gotówką. Ludzie w większości kalkulowali tylko czy ich stać na raty.
    Teraz wielu mieszka w nieruchomościach, które mogą już nigdy nie kosztować tyle ile kosztowały 2 lata temu.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Robert
    Raty nigdy nie są zerowe, nawet jak się tak nazywają. Ktoś musi pokryć koszt finansowania. Podejrzewam, że my wszyscy za to płacimy w cenach. Tak jak płacący gotówką płacą za mozliwość płacenia kartami kredytowymi przez innych.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,

    w odniesieniu do nieruchomości polecam tekst Trystero:
    http://www.trystero.pl/archives/3211
    W Polsce wygląda to (niestety) podobnie.

    Pozdrawiam,

    Marian

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Marian
    Dzięki za interesujący link:)

    OdpowiedzUsuń
  13. To stary trik sprzedawców. Ładniej wygląda cena TV za 99 zl niż za 1999 zł. To nic, że w pierwszym przypadku tak naprawdę kosztuje 2300, zawsze kogoś się złapie w sieć.

    Podobnie robi się z takimi co kupują coś drogiego na przykład auto za 50 000 zł, wtedy jakiś dodatek za 2 000 czy 3 000 zł wydaje się tani, a nigdy sam nie kupiłbyś tego bez namowy dealera.

    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  14. Ogólnie się zgadzam, szczególnie unikam nowych kredytów, ale równocześnie odrzucam często bezdyskusyjnego negowanie kredytu (nie jest to przypadek tego bloga)

    Są jednak momenty, gdy kredyt ma sens: uzbieranie na mieszkanie nigdy nie było proste (zwłaszcza, gdy trzeba cały czas płacić za wynajem) no i mobilizuje do systematycznych wpłat a w efekcie budowania naszego majątku - niestety kosztem odsetek.

    Kredyt typu 0% ma sens, jeżeli nie znajdziemy danego towaru znacząco taniej gdzie indziej, zakładając że mamy już kwotę na zakup i ją rozsądnie zainwestujemy.

    Jeżeli ktoś musi kupować nowy samochód to sensowne są kredytu typu 50/50 (a są takie sytuacje, gdzie ma to sens - vide osoby, które jeżdżą bardzo dużo - np. moja znajoma Pani auditor spędza pół życia w samochodzie i co 3 lata wymienia auto na nowe z gwarancją i zerowym przebiegiem)

    Jak zwykle kluczowe jest oddzielenie needs od wants

    OdpowiedzUsuń
  15. A ktokolwiek się na to nabiera ? bo dla mnie takie informacje są zawsze straszni mylące - jelsi jets tylko rata, a nie ma cenym, to przeważnie macham ręką na tę ofertę.
    Tak samo te dziewiątki na końcu - jest napisane 199 zł, ja widzę 200 zł, a pani w sklepie się dziwi, które to buty za dwieście ma mi podać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. @ APP
    Dokładnie! Przy dużych zakupach, przestajemy zwracać uwagę na "drobne" kwoty.
    pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Adam
    Zgadzam się z Tobą, że kluczowe jest odróżnianie zachcianek od potrzeb i finansowanie długiem tylko tych drugich. Dług sam w sobie jest często przydatny, czasami wręcz konieczny. Diabeł jest pogrzebany w szczegółach i samokontroli.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Magdalena
    Większość sztuczek nie jest obliczona na naszą niewiedzę, handlowcy liczą na nasze impulsy i podświadomość. Niedawno czytałem, że ktoś zrobił badania wpływu znanych marek na przemiany chemiczne w naszych mózgach. Okazuje się, że pijąc Coca-Colę mózgi większości ludzi reagują dokładnie tak samo jak podczas uniesień religijnych. Efekt miliardów dolarów zainwestowanych w reklamę odwołującą się do naszych emocji.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Yossarian
    Z tą Coca-colą mnie rozwaliłeś :))). Czy możesz podać linka do tego artykułu?

    OdpowiedzUsuń