środa, 7 października 2009

Na jaką kwotę możemy się zadłużyć?

Co jakiś czas słyszę, że ktoś ma kłopoty ze spłatą swojego długu. Faktycznie wiele osób skuszonych ofertami łatwo dostępnych kredytów, zadłużyło się ponad swoje możliwości. Nie chodzi nawet o to, czy daną osobę w ogóle stać na bieżącą obsługę rat kredytowych. Istotniejsze jest czy stać ją emocjonalnie na obsługę długu, w długoterminowym horyzoncie. Już tłumaczę o co mi chodzi. Biorąc kredyt np. na mieszkanie, żyjemy marzeniami. Raczej myślimy o kolorze kanapy jaką kupimy, niż o tym, że rata którą wyliczyła nam przemiła pani w banku to np. 50% naszych zarobków netto. Niestety euforia związana z zakupem i urządzaniem mieszkania szybko mija, a my zostajemy tylko z połową naszej pensji do dyspozycji na wiele lat. Ciągle stać nas na przeżycie, ale już nie na życie, jakie moglibyśmy prowadzić gdyby nie dług. Niestety w momencie brania kredytu koncentrujemy się na rzeczy/marzeniu, które właśnie realizujemy. Cieszymy się z nowego telewizora, samochodu, czy mieszkania. Z kredytem damy radę! Po czasie przychodzi otrzeźwienie i zaczynamy zdawać sobie sprawę, że życie to nie arkusz kalkulacyjny. Przez kilka miesięcy można żyć, nie pozwalając sobie na kino, wyjście ze znajomymi, czy kupienie sobie nowego ubioru. Jednak świadomość, że tak może być przez kolejne 15 lat jest emocjonalnie bardzo trudna! Różni ludzie, różnie na taką sytuację reagują. Jedni wpadają w depresję, inni się rozwodzą. Są tacy, którzy próbują znaleźć rozwiązanie, szukając dodatkowych możliwości zarobku, inni udają, że problemu nie ma i żyją dalej jakby nigdy nic, nadal się zadłużając.
Dług jest dla ludzi, jednak nie możemy przeholować.
To, że bank wyliczy zdolność kredytową, z której wynika, że stać nas na bieżącą obsługę kredytu, oznacza tylko tyle, że w oczach banku posiadamy zdolność do zwrócenia mu tego co pożyczamy. Czy jesteśmy zdolni do życia z tym co nam zostaje? To już nasz problem! Problem z wyobraźnią, lub raczej jej brakiem, nadmiernym optymizmem i słynnym polskim "jakoś to będzie", co sprawia, że wielu z nas znajduje się w sytuacji kiedy stać nas na obsługę długu, ale nie stać już nas na życie z długiem. Smutny paradoks, nieprawdaż? Tylko co zrobić, żeby nie znaleźć się w podobnej sytuacji? Jednym z rozwiązań są zdrowe proporcje stosunku długu do zarobków. Jedni twierdzą, że dług nie powinien przekroczyć 30, a inni, że 50% naszych zarobków. Ja uważam, że jest to kwestia wielce indywidualna. Każdy ma inne wymagania i oczekiwania. To co dla mnie jest wystarczającą kwotą na rozrywkę, dla kogoś innego może być drastycznym ograniczeniem jego wolności. Finanse osobiste, nie znoszą sztywnych ram i wskaźników! Każdy musi rozwiązać swój problem indywidualnie, bo to on będzie żył z kredytem, a nie jego doradca! Dlatego, wszystkim osobom, które planują zaciągnięcie długu, proponuję, żeby spróbowały życia bez kwoty, którą w przyszłości będą przeznaczać na spłatę zadłużenia. Spróbujcie jak smakuje życie bez 1200zł miesięcznie, pożyjcie w ten sposób przez 6-8 miesięcy. Jeżeli uznacie, że tak się da, to jak najbardziej spełniajcie swoje marzenia. Kredyty są dla ludzi:)

Przeczytaj także:
Potop - czyli dalszy ciąg walki z zadłużeniem
Dave Ramsey i jego "Kula Śniegowa"
Dobry dług, zły dług
Milionerzy z sąsiedztwa
Jak inwestować? - radzi John Templeton
Przeliczanie długu na raty
Poziomy bezpieczeństwa finansowego

23 komentarze:

  1. Pożyj ze swoim długiem, zanim go zaciągniesz! Bardzo ciekawe podejście, na pewno każdy powinien tego spróbować.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesujący wpis.
    Z.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku życie bez owych 1200zł (czy też większej lub mniejszej kwoty) boli ale potem można się przyzwyczaić - podobnie jest zresztą z oszczędzaniem. 15 lat to odległa perspektywa, ale nie tak ja 25 czy 50 lat. Już zastanawiam się jak to będzie kiedy wreszcie uda się spłacić kredyt i nagle to 1000 zł pojawi się ponownie w moim portfelu... a tymczasem spłacam i oszczędzam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobra rada - z życiem z długiem przed zaciągnięciem.
    Niestety, sprawa jest bardzo trudna zwłaszcza dla kredytów hipotecznych - z jednej strony np. młody człowiek może spodziewać się, że jego wynagrodzenie będzie z czasem rosło a stała, lub jeszcze lepiej malejąca rata powinna w związku z tym relatywnie tanieć.
    Z drugiej strony horyzont 30+ lat kredytu jest prawie nieskończenie długi - to większość życia zawodowego, czasem sięga i wieku emerytalnego. Może to oznaczać wiele również przykrych zdarzeń w życiu finansowym i osobistym - utraty pracy, choroby, obniżki wynagrodzenia, rozwody, pożary czy inne powodzie :(

    Ja na to patrzę jak na personalny apetyt na ryzyko, a własnym ubezpieczeniem jest dla mnie jedynie budowa funduszu awaryjnego, który pomoże nam przejść przez życie wbrew trudnościom, które nie muszą, ale mogą nas spotkać

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak postępujemy już od ponad roku!
    Planujemy kupno mieszkania i aby sprawdzić, czy stać na na taki ruch, co miesiąc "płacimy" sobie pełną ratę kredytu. Pieniążki trafiają na lokatę, gdzie spokojnie czekają chronione przed inflacją.
    Jak na razie jest dobrze, choć zdarzają się różne przejściowe "zatory finansowe". To nam uświadamia, że musimy wziąć chyba trochę mniejszy kredyt, niż początkowo zamierzaliśmy...
    A tym czasem, jako efekt uboczny, rosną nam oszczędności, które, jak przyjdzie odpowiednia chwila, posłużą do "łagodnego" przejścia do nowego mieszkania.

    Bardzo trafny wpis!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry pomysł dla tych, którzy biorą kredyt na 100% nieruchomości.
    Osoby, którym udało się odłożyć gotówkę na wkład własny 20-30% już są poniekąd przygotowane do życia tylko za część swoich dochodów.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny blog i ciekawy wpis. Próba życia bez kwoty stanowiącej ratę ewentualnego kredytu to rzeczywiście dobry pomysł - człowiek naprawdę jest w stanie przekonać się, czy da radę taki dług udźwignąć. To się nazywa mierzyć siły na zamiary! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny pomysł! Aż jestem wściekły, że sam na to nigdy nie wpadłem:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Łoł, ostatnio miałem właśni takią sytuację. Przez kilka miesięcy wynajmowałem kawalerkę.
    wynajem + opłaty pochłaniało 1/2 mojej pensji.

    Ale najpierw był optymizm - kawalerka to będzie życie ! (w Kraku), ale potem przyszedł dół. Połowę mojej pensji co miesiąc oddawać komuś. Najlepsze jest to, że wychodziłem prawie na zero. Oszczędzałem bardzo niewiele, a aktywność kulturalna bardzo spadła.

    Po kilku miesiącach wyprowadziłem się do pok. 1-os. I teraz zaoszczędzam co miesiąc 1/2 mojej pensji, a nie 1/5.

    Życie kulturalno/towarzyskie też duuuużo lepsze ;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny blog :) Zaraz zabieram się za solidne studiowanie go!
    Trochę już poczytałam i coraz bardziej się załamuję moją niewiedzą na temat rozsądnego gospodarowania pieniędzmi :( Wydawało mi się, że wiele wiem i wiele robię w związku z oszczędzaniem ;) (prowadzę zapiski wydatków i staram się być rozsądną konsumentką). No ale cóż...
    Życzę wytrwałości i Tobie i sobie... Tobie w pisaniu a mi w przyswajaniu wiedzy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Renata
    Innymi słowy, małżeństwo na próbę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Karolina
    Ja też często myślę jak to będzie, kiedy kredytu już nie będzie:) Nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Adam
    Generalnie w długim terminie powinniśmy, jako społeczeństwo, zarabiać coraz więcej, tak więc zaciągnięte już kredyty hipoteczne powinien być realnie coraz tańsze. Tylko te zmiany niestety nie następują tak szybko. Niestety kredyty często są koniecznością i tylko musimy się nauczyć z nich odpowiedzialnie korzystać.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Rodzinka
    Wasz rozsądek finansowy jest powalający:) Serio!

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Galuman
    Trafna uwaga! Jeżeli ktoś potrafił odłożyć na spory wkład własny, to raczej jest nieźle poukładany finansowo.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Anonimowy
    Dzięki za miłe słowa i powodzenia w mierzeniu sił na zamiary:)
    pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Rebus
    Proponuję założenie bloga. Myślenie nad nowymi wpisami, nieźle gimnastykuje mózg:) Polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Anonimowy # 2
    Dokładnie:) Na Twoim przykładzie dobrze widać, że warto niektóre sprawy przetestować na sobie.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Joanna
    Pięknie dziękuję za przemiły komentarz:) Ja też Ci życzę wytrwałości i sobie też:)))
    Wpadaj jak najczęściej i komentuj do woli:)))
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Gratuluję ciekawego wpisu:)
    Myślę, że spróbowanie życia bez pieniędzy w przyszłości przenaczanych na spłatę rat kredytowych jest świetnym pomysłem!!!! Mam zamiar się do tego pomysłu w przyszłości stosować!
    pzdr/

    OdpowiedzUsuń
  21. niestety ale kredyt staje się coraz większym ciężarem dla społeczeństwa i osobiscie uważam, że kredyt powinien być ostatecznością. Tak działa system pożyczając pieniądze stajesz się jego "niewolnikiem" często na kilkadziesiąt lat spłacając kredyt i dając zarabiać bankom które w ostateczności powodują kryzys i panike na której nie traci nikt inny jak włąsnie kredytobiorcy i zwykli ludzie.. jesteśmy tworem lepionym przez ręce finansistów :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwazam, ze zadluzanie sie jest glupim pomyslem, swiat zmienia sie zbyt szybko, dzis mozna miec prace, jutro jej nie bedzie.

    OdpowiedzUsuń