środa, 29 lipca 2009

Ciekawostki finansowe cz. 1

Niedawno natrafiłem na książkę "Money Miscellany - A collection of financial facts and corporate curiosities", będącą zbiorem ciekawostek ze świata finansów i ekonomii. Oto niektóre z nich:

  • Pierwsza karta kredytowa na świecie została wydana przez American Express w 1958 roku.
  • 70% światowej produkcji złota, jest przeznaczane do produkcji wyrobów jubilerskich
  • Pierwszą firmą której akcje były notowane na NEW YORK STOCK EXCHANGE był Bank of New York. Było to w 1792 roku. Jego akcje są w obrocie do dzisiaj.
  • Nazwa waluty Azerbejdżanu to manat.
  • $10tys zainwestowane w roku 1956 w zarządzany przez Warrena Buffeta fundusz BERKSHIRE HATHAWAY, w 2005 roku było warte $200mln ! Tak to nie pomyłka 10000 wzrosło do 200000000. W tym okresie średnia roczna stopa zwrotu osiąganego przez Buffeta to 25%. Centrala funduszu zatrudnia....12 osób.
  • Znak $ został zaprojektowany w 1788 roku przez Olivera Pollocka.
  • Produkcja banknotów w USA pochłania 18 ton atramentu dziennie.

Przeczytaj także:
III filar - fakty i mity!
Przeliczanie długu na raty
Poziomy bezpieczeństwa finansowego

wtorek, 21 lipca 2009

Moja wartość netto - lipiec 2009

Moja aktualna wartość netto to około 425tys zł. Jest to wynik daleki od moich marzeń, ale i tak niezły jak na moje 37 lat. Niestety za oszczędzanie i inwestowanie zabrałem się dopiero jakieś 5 lat temu i bardzo tego żałuję. Na początku dekady miałem krótką i bardzo bolesną przygodę z GPW kiedy to za pożyczone pieniądze kupiłem akcje elektrimu. Kupowałem kiedy kurs był w okolicach 20zł, sprzedałem, już nawet nie pamiętam za ile, ale chyba poniżej 5zł. Straciłem 8tys zł. Może nie majątek, ale wystarczyło, żeby o giełdzie zapomnieć na parę lat. O wiele lepiej szło mi z nieruchomościami. Nie bałem się kredytów hipotecznych i miałem dużo szczęścia, trafiłem akurat na początek wielkiego boomu, więc wszystko czego się dotykałem zamieniało się w złoto. No dobrze, może z tym złotem to mała przesada, ale faktycznie nieruchomości pozwoliły mi na niezły zarobek. Szczególnie zwrzywszy na to, że wszystko kupowaliśmy na kredyt.
W 2001 kupiliśmy z żoną za niecałe 30tys, 13 arową działkę budowlaną. Rok później za 85tys, nabyliśmy mieszkanie w bloku, które 3 lata później sprzedaliśmy za 130tyś. Na początku 2004 kupiłem na kredyt niewielki lokal użytkowy za 95tys zł, niedawno sprzedałem go za 220tys zł. Zarobek 125 tys zł plus opłaty czynszowe, to była naprawdę dobra inwestycja. W 2006 roku, wybudowaliśmy dom. Udało nam się zrobić to na chwilę przed szaleńczym boomem budowlanym, w związku z czym zamkneliśmy się w kwocie 320tys zł, rok później pewnie wydalibyśmy conajmniej 100tys zł więcej. Dwa lata temu na spółkę ze znajomymi kupiliśmy za 80tys, działkę budowlaną. Już w dniu aktu notarialnego mogliśmy ją sprzedać za dwukrotność tej ceny. Narazie się nie śpieszymy, w planie mamy małą deweloperkę. Ale ten pomysł będzie musiał poczekać na lepsze czasy.
Poniżej zamieszczam arkusz z moją wartością netto:



Jak widać po stronie aktywów biorę po uwagę tylko "duże" składniki . Nie liczę całej masy chłamu, który udało nam się przez te wszystkie lata zakumulować.
Jako, że pierwszy raz dzielę się na blogu stanem majątku to pokrótce omówię jego poszczególne składniki.


AKTYWA

1. Gotówka
Na rachunkach oszczędnościowych w Eurobanku mamy ponad 28tys zł, jest to nasz fundusz bezpieczeństwa. Kwota docelowa to 30tys zł. Jednak jako, że miesięczne odsetki jakie otrzymujemy to około 140zł, zakładam, że fundusz w ciągu roku sam urośnie do zakładanej kwoty. Na razie więc nic do Eurobanku nie będziemy wpłacać, ani mam też nadzieję, z niego wypłacać.
2. Fundusze inwestycyjne
Jak widać większość naszych oszczędności trzymamy w funduszach. Wszystkie nasze fundusze, to bez wyjątku fundusze akcyjne. Jednostki uczestnictwa kupuję za pośrednictwem supermarketu funduszy w Multibanku. Zaleta tego rozwiązania jest taka, że po pierwsze nie płacę prowizji za nabycie jednostek, a po drugie Multibank bardzo fajnie wszystko integruje z ROR-em. Odpalam komputer i na jednej stronie widzę wszystkie moje oszczędności, kredyty, rachunek maklerski, kartę kredytową itp. (podobnie rozwiązuje to mBank, gdzie też od wielu lat mam rachunek.)
Oto fundusze jakie zakupiłem przez Multibank:


Oprócz tego, wraz z żoną, na rachunku maklerskim, posiadamy 50 jednostek uczestnictwa w nowym dziecku Legg Masona - Legg Mason Skoncentrowany FIZ:


Oraz trochę jednostek uczestnictwa zakupionych za pośrednictwem mBanku:


Póki co zamierzam regularnie dokupywać jednostki uczestnictwa, kompletnie nie zwracając uwagi na krótkoterminowe wahania indeksów. Mój horyzont inwestycyjny jest długi, a ja jestem bardzo cierpliwy.
Akcje są teraz tanie, być może będą jeszcze tańsze, ale na pewno za rok, dwa może pięć, będą o wiele droższe. Wtedy będę sprzedawał. Mam cichą nadzieję, że hossa przyjdzie najwcześniej za rok, co da mi więcej czasu na zakupy.

3. Indywidualne Konto Emerytalne
IKE mam także w Multibanku, a właściwie w SKARBCU TFI, bo to Skarbiec zarządza fundami Multibanku (ta sama grupa kapitałowa). Jak na razie kasy niewiele, ale wpłacam regularnie od prawie dwóch lat. 100% środków trzymam w funduszu akcyjnym. Dlaczego IKE w Multibanku?
Z takiej samej przyczyny jak fundusze inwestycyjne - wygoda. Lubie mieć wszystko w jednym miejscu.

4. Samochód a.ka. mydelniczka
Samochód należy do mojej żony i służy tylko i wyłącznie na dojazdy do pracy. Na co dzień jeździmy moim - najlepszym samochodem na świecie, czyli służbowym. Samochód wyceniłem konserwatywnie na podstawie Auto Giełdy na 19 000 zł, co jest ceną nisko-średnią za ten model, w tym roczniku. Ponownie wycenie go sobie za pół roku, do tej pory będę zakładał w wyliczeniach taką właśnie kwotę.

5. Działka budowlana
A właściwie pół działki, bo drugie pół należy do znajomych. Jak już pisałem planujemy coś na niej w przyszłości postawić, najprawdopodobniej bliźniaka. Do tego jednak potrzeba banków znów chętnie udzielających kredytów, a to może w najbliższym czasie nie powrócić. Jednak, ponownie, pośpiechu nie ma. Inwestycja zdecydowanie długoterminowa. Fajny sposób na dywersyfikację portfela. Horyzont zależny od koniunktury.
Na dzień dzisiejszy nasza połowa działki ma wartość około 60tys zł, po takich mniej więcej cenach sprzedają się (jak się sprzedają) podobne działki w naszej okolicy. Na razie, do momentu jakiś istotnych zmian na rynku, taką wartość właśnie będę przyjmował do swoich wyliczeń.

6. Dom
Zdecydowanie największy i najważniejszy składnik naszego majątku. Wybudowany w 2006 roku, nieźle wyposażony, ogrzewany pompą ciepła. 160m/2 powierzchni użytkowej, na 13 arowej działce, 10km od centrum miasta wojewódzkiego. Konserwatywna pobieżna wycena przez znajomego agenta nieruchomości to 550-600tys zł. "Tyle moim zdaniem realnie, na dzisiejsze czasy moglibyście za niego dostać, ale ciężko by było znaleźć kupca, bo domy się teraz nie sprzedają" - to słowa pana od handlu nieruchomościami. Niech będzie 550tys i tyle póki co przyjmuję do obliczeń. Domu i tak nie zamierzamy w ciągu najbliższych lat sprzedać. Dobrze się nam w nim żyje.

PASYWA

1. Kredyt na dom
No cóż w domu się fajnie mieszka, ale nie fajnie spłacać kredyt hipoteczny. Dla mnie osobiście największe źródło stresu i ryzyka w naszym życiu. Mamy jeszcze do spłacenia ok. 291tys (niewiele tego ubyło przez 3 lata), nasza obecna miesięczna rata to niecałe 1500zł. Kredy jest oczywiście w złotówkach

Wady:
- raty równe - trzeba bankowi więcej oddać, niż w przypadku rat malejących
- ostatnią ratę spłacę w wieku 70 lat, no cóż z tego wynika, że prędzej czy później trzeba będzie zacząć nadpłacać.

Zalety:
- raty równe - czyli niższe od malejących
- WIBOR + 0.5% marży!!! - tak, tak, to nie pomyłka, takie warunki można było jeszcze 2-3 lata temu wynegocjować.
- mechanizm bilansujący, czyli coś co pozwala na kompensowanie kwoty zadłużenia z środkami posiadanymi na rachunku bankowym. Innymi słowy, jeżeli na rachunku mam 10tys zł to bank odejmuje mi tę kwotę od sumy zadłużenia i dopiero od różnicy nalicza odsetki kredytowe. Fajne szczególnie w czasach kiedy stopy procentowe są na wysokim poziomie.
- kredyt otwart - tzn. mogę go spłacić w całości nawet jutro, bez żadnych kar i prowizji.

2. Kredyt na działkę budowlaną

Wady:
- Denominowany we CHF, brałem go po kursie 2.08
- udzielony na 30 lat

Zalety:
- Niska miesięczna rata - w tym miesiącu zapłaciłem 81 zł.
- kredyt otwarty - patrz wyżej
- LIBOR + 1 % marży - patrz wyżej

No i na całe szczęście zostało mi tylko jakieś 7000chf do spłaty, mam zamiar zacząć nadpłacać kiedy kurs franka powróci przynajmniej w okolice 2.5

3. Karta kredytowa
Mam złotą Visę z Multibanku. W zasadzie z drobnymi wyjątkami, używam jej tylko do kupowania żywność w marketach. Zawsze spłacam 100% zadłużenia. Bank jeszcze nie zarobił na nas nawet 50gr, a tę kartę mam już od 3 lat. Karta jest bezpłatna, a w zasadzie opłaty są, tylko nam je zwracają, z racji tego, że korzystamy z całej masy innych produktów bankowych.

Przeczytaj także:
Wartość netto - prawdziwa miara bogactwa
Żyj z 4% swojego kapitału
III filar - fakty i mity!
Alokacja aktywów

niedziela, 19 lipca 2009

Inflacja - czyli co pożera Twoje marzenia?


Inflacja to stały wzrost średniej ceny dóbr, co w rezultacie prowadzi do spadku siły nabywczej pieniądza. Można powiedzieć, że inflacja to nic innego jak procent składany, tylko niestety tym razem działający na naszą niekorzyść. Istotę inflacji najlepiej zrozumieć na przykładzie. Załóżmy, że mamy 100zł, które trzymamy na czarną godzinę. Z racji tego, że nie mamy zaufania do systemu bankowego, postanowiliśmy zakopać nasze pieniądze w ogródku. Po dziesięciu latach, przy średniorocznej inflacji wynoszącej 4%, nasze 100zł, będzie miało siłę nabywczą dzisiejszych 68zł. Innymi słowy za dziesięć lat za nasze odkopane 100zł, będziemy mogli kupić tyle, co dzisiaj za 68zł. Ile musielibyśmy mieć pieniędzy po 10 latach, żeby ich siła nabywcza była równa 100zł dzisiaj? Odpowiedź to 148zł. Żeby zachować siłę nabywczą naszych 100zł przez 10 lat, przy 4% średniorocznej inflacji, musimy tak zainwestować, żeby przez ten okres zarobić 48%! I to nie uwzględniając podatku Belki.

siła nabywcza 100zł dzisiaj = sile nabywczej 148zł za 10 lat (inflacja 4%)

Jak widać inflacja wpływa bardzo destrukcyjnie na przyszłą siłę nabywczą naszych pieniędzy.
Ważne więc jest, żebyśmy nauczyli się rozróżniać realną stopę zwrotu z inwestycji od stopy nominalnej.
Stopa realna jest procentowym zwrotem z inwestycji po odjęciu inflacji.

REALNA STOPA ZWROTU = NOMINALNA STOPA ZWROTU - INFLACJA

Nominalna stopa zwrotu pokazuje nam ile zarobiliśmy, nie uwzględniając utraty siły nabywczej pieniądza, czyli inaczej mówiąc, nie uwzględniając inflacji. My jednak, w swoich symulacjach finansowych, nie możemy sobie pozwolić, aby zapomnieć o inflacji. Pamiętajmy, że milion złoty brzmi pięknie, ale tylko dzisiaj. Za 20-30 lat, za milion złotych będziemy mogli kupić znacznie mniej! Zilustrujmy to na kolejnym przykładzie. Dajmy na to, że postanowiłeś na emeryturę nazbierać milion złotych. Na jednym z wielu dostępnych w internecie kalkulatorów finansowych szybko można wyliczyć, że przy zakładanej stopie zwrotu wynoszącej 10%, oszczędzając przez 25 lat, musisz odkładać około 750zł miesięcznie, żeby Twoje marzenie o milionie się spełniło. Super! Tylko jaka
wyrażana w dzisiejszych złotych, będzie siła nabywcza Twojego miliona za 25 lat? Przecież myśląc o milionie, myślisz o kwocie mającej konkretną siłę nabywczą dzisiaj. Policzmy. Twój zakładany średnioroczny zwrot z inwestycji to 10% (dość realne w długim terminie), ale spodziewasz się też w tym okresie średniorocznej 5% inflacji. Przy takich założeniach za swój milion będziesz mógł kupić mniej więcej tyle ile dzisiaj kupisz za około 295tys. Hmm, w takim razie ile musisz nazbierać, żeby przy założonej stopie inflacji poczuć się jak gdybyś miał milion złoty dzisiaj? Odpowiedź to 3 386 254 zł. Mając taką właśnie kwotę pieniędzy będziesz mógł kupić dokładnie tyle samo, ile możesz kupić za 1 000 000zł dzisiaj. Ale żeby odłożyć 3 386 254 zł w 25 lat, przy naszej zakładanej stopie zwrotu, nie wystarczy Ci już odkładanie 750zł miesięcznie, musisz co miesiąc uciułać 2550zł! Jak widać, po uwzględnieniu efektu, jaki na siłę nabywczą naszych oszczędności ma inflacja, musimy diametralnie zwiększyć miesięcznie odkładaną kwotę. W przeciwnym razie nie osiągniemy celu jakim jest zaoszczędzenie kwoty, która będzie miała siłę nabywczą 1 miliona dzisiaj.
Oczywiście to są tylko symulacje,
warto jednak mieć świadomość jaki wpływ ma inflacja na przyszłą siłę nabywczą naszych pieniędzy i nie zapominać o tym przy planowaniu naszych finansów.
Poniżej zamieszczam tabelkę z historyczną inflacją w Polsce.




Przeczytaj także:
Alokacja aktywów
Siła procentu składanego
Zasada 72
Klucz do bogactwa

czwartek, 16 lipca 2009

Jak inwestować? - Radzi John Templeton.

Na stronie internetowej amerykańskiej grupy funduszy inwestycyjnych TEMPLETON natknąłem się na ciekawy PDF autorstwa zmarłego w ubiegłym roku legendarnego inwestora, założyciela grupy Templeton, sir Johna Templetona. W artykule zatytułowanym "16 reguł inwestowania z sukcesem", Sir John dzieli się z czytelnikami, prostymi radami, których przestrzeganie,według tego ogromnie doświadczonego inwestora, jest fundamentalnie ważne jeżeli marzą nam się sukcesy inwestycyjne.
Templeton był zwolennikiem fundamentalnego podejścia do inwestowania. Uważał, że inwestowanie powinno polegać na nabywaniu wartościowych spółek, niedocenianych aktualnie przez rynek. Takie podejście wymaga dokładnego poznania spółek, w które gotowi jesteśmy zainwestować, a także branż, w któych działają. Templeton uważał, że firma warta naszego zainteresowania to taka, któa posiada dobry zarząd, znany produkt, jest liderem w swojej branży, a branża, w której działa powinna charakteryzować się wysokimi marżami ze sprzedaży.
Jeśli chodzi o ogólne podejście do inwestycji, to odradzał angażowanie się w day-trading i ryzykowne instrumenty inwestycyjne, takie jak opcje czy kontrakty terminowe. Jego zdaniem, wszelkie próby zarabiania na drobnych ruchach indeksów, zamieniają inwestowanie w kasyno.
Uważał że, tak zarabiać potrafią tylko nieliczni profesjonaliści i spekulanci, w starciu z którymi, przeciętny inwestor nie ma żadnych szans. Jego zdaniem do inwestowania powinniśmy podchodzić z nastawieniem długoterminowym, powinniśmy mieć elastyczne podejście do instrumentów finansowych, jakie nabywamy. Według niego, nie ma jednego instrumentu, który jest najlepszy na wszystkie czasy. Czasem kupujemy blue chipy, czasami obligacje, a kiedy indziej znowu najlepiej po prostu mieć gotówkę. Zwraca uwagę jednak na to, że historycznie najlepiej przed inflacją i podatkami, nasz portfel broniły inwestycje w akcje. Jego rady, jeśli chodzi o inwestycje w akcje są proste: kupuj tanio, sprzedawaj drogo, dywersyfikuj, nie panikuj kiedy indeksy spadają, monitoruj swoje inwestycje, bądź optymistą, bo po każdej bessie nadchodzi hossa.
Jak widać, John Templeton nie odkrył Świętego Graala, nie ma tutaj, żadnych tajemnych technik i skomplikowanych systemów inwestycyjnych.. Jego rady są proste, bo inwestowanie takie właśnie powinno być. Jednak proste to wcale nie znaczy łatwe!

Przeczytaj także:
Poziomy bezpieczeństwa finansowego
Siła procentu składanego
Inflacja - czyli co pożera Twoje marzenia?

środa, 15 lipca 2009

Jakie są Twoje finansowe cele?

Jednym z ważniejszych kroków w drodze do finansowej niezależności jest umiejętność definiowania celów. Kluczowa jest tutaj umiejętność odróżniania celów finansowych od marzeń. Deklaracja "chcę być bogaty" jest tak naprawdę marzeniem, a nie celem. Musimy pamiętać, że marzenia opierają się na nadziei, a cele na planie działania.
Cel w odróżnieniu od marzenia, musi być konkretny, osadzony w czasie i realistyczny. Definiując cel finansowy, musimy mieć realistyczny, określony w czasie plan jego osiągnięcia.
Zamiast "chcę być" bogaty, (kiedy, jak, co to znaczy bogaty?), mówimy "chcę mieć 1mln zł za 20 lat". Teraz nasz cel jest jasno zdefiniowany, wiemy czego chcemy i ile czasu mamy, żeby to osiągnąć.
Nie wiemy jeszcze tylko, czy nasz cel jest realistyczny i jak go zrealizować. Żeby się o tym przekonać musimy zaplanować jak dojść do zakładanej kwoty. Załóżmy, że nasz milion złotych, chcemy zdobyć oszczędzając i inwestując, oraz to, że na dzień dzisiejszy nie posiadamy jeszcze żadnego kapitału. Zakładamy też, że spodziewana stopa zwrotu, to dość realistyczne 8% rocznie. Mając te dane szybko możemy wyliczyć, że w celu zaoszczędzenia wymaganej kwoty w ciągu 20 lat, przy założeniu naszej 8% stopy zwrotu, będziemy musieli co miesiąc inwestować około 17oozł.
Realne, czy nie? Jeżeli zarabiamy 2000zł miesięcznie to od razu, bez dodatkowych wyliczeń, możemy zrezygnować, nie damy rady wygospodarować wymaganej miesięcznej kwoty inwestycji. Jeżeli jednak, po dokładnej analizie naszego budżetu, wyjdzie nam, że przy drobnych oszczędnościach, ewentualnie przy niewielkim wzroście dochodu, będziemy w stanie taką kwotę wygospodarować to oznacza, że nasz cel jest realny i jeżeli tylko wystarczy nam samodyscypliny i nie zabraknie szczęścia w trakcie inwestycji, upragniony milion może faktycznie być nasz.
Jak więc widać, nie tylko umiejętność definiowania celów, ale także ich realistyczna ocena jest bardzo ważna dla naszych finansów osobistych. Celów finansowych, możemy oczywiście mieć kilka jednocześnie. Mogą to być cele zarówno krótkoterminowe (w ciągu 3 miesięcy spłacę 500zł zadłużenia na karcie), średnioterminowe jak choćby nazbieranie 20tys złotych na wymarzoną podróż za 3 lata oraz długoterminowe jak w naszym przykładzie z milionem złotych. Jeżeli mamy wiele celów, czasami powstaje konieczność wyznaczenia priorytetów i rezygnacji bądź też odłożenia części z nich w czasie. Ważne jednak jest to, żeby nie mylić marzeń z celami. Pamiętajmy, cel ma być konkretny, określony w czasie i przede wszystkim realistyczny!

Przeczytaj także:
Wartość netto-prawdziwa miara bogactwa
Żyj z 4% swojego kapitału
Przeliczanie długu na raty

wtorek, 14 lipca 2009

Dobry dług, zły dług

Dług to nic przyjemnego. Zadłużając się, ciągle żyjemy pod presją jego spłaty. Raty kredytowe obniżają nasze przepływy pieniężne, jednocześnie podwyższając koszty naszego życia. Zadłużając się, dostajemy dzisiaj coś, za co będziemy musieli zapłacić jutro. Oczywiście nic za darmo, musimy także zapłacić wynagrodzenie w postaci odsetek naszemu pożyczkodawcy. Mechanizm jest prosty, "biedny" mający deficyt gotówki, pożycza ją od "bogatego", który ma jej nadmiar. W efekcie końcowym, biedny nabywa rzecz, za którą płaci jej nominalną cenę plus odsetki, a bogaty inkasuje zysk w postaci tychże odsetek. Jaki jest rezultat tej operacji? Ano taki, że biedny staje się jeszcze biedniejszy, a bogaty (np. bank) się bogaci. W czym akurat nie widzę nic złego, od dawna przecież wiadomo, że pieniądz robi pieniądz, a banki to nie instytucje charytatywne tylko mające przynosić zysk swoim akcjonariuszom przedsiębiorstwa. Na tym przykładzie widać jednak, że mając na względzie wartość netto dłużnika , zadłużanie się nie jest korzystne. Jednak nie zawsze. Są sytuacje kiedy można się zadłużać, czasami wręcz powinno się korzystać z długu. Nie oszukujmy się, większość z nas nie dysponuje taką ilością gotówki, żeby pozwolić sobie na zakup mieszkania, czy sfinansowanie edukacji. Czy w związku z tym, mamy do końca życia mieszkać z teściami? Czy dlatego, że ktoś pochodzi z uboższej rodziny, powinien porzucić marzenia o zostaniu architektem? Sądzę, że w takich przypadkach człowiek może i powinien się zadłużać! Dlaczego? Dlatego, że kupując nieruchomość, kupujemy nie tylko miejsce do życia, ale także inwestujemy w coś co ma historyczny potencjał wzrostu wartości. Podobnie jest w przypadku edukacji, zadłużamy się, ale w zamian za to, zwiększamy swoje szanse na rynku pracy, co prawdopodobnie w przyszłości pozwoli nam zarobić więcej. Nasz przykładowy architekt za 10-15 lat, powinien zarobić znacznie więcej od absolwenta liceum z małego miasteczka, gdzie nadal by mieszkał, gdyby nie zapożyczył się na naukę. Dom, czy mieszkanie, za 20 lat, z dużym prawdopodobieństwem będą warte dużo więcej niż dzisiaj. Badania w USA wykazały, że mediana wartości netto przeciętnego wynajmującego to 4000usd, przeciętny właściciel domu może pochwalić się wartością netto w okolicach 150 000usd. Oczywiście nie każda nieruchomość da nam zarobić, tak jak i ukończenie uczelni nie zagwarantuje nam sukcesu finansowego. Jednak, w obu przypadkach nasz potencjał do budowania bogactwa w przyszłości rośnie. Dlatego, jeżeli już musimy się zadłużać róbmy to biorąc kredyty hipoteczne i studenckie. Ten rodzaj zadłużenia to dobry dług. Jeżeli będziemy korzystać z niego w inteligentny sposób, to może on być w przyszłości bardzo pomocny w budowaniu naszej wartości netto. Oprócz kredytów hipotecznych i studenckich istnieje jeszcze jedna kategoria dobrego długu, a mianowicie zadłużanie się, w celu nabycia narzędzi pracy. Jeżeli jesteś grafikiem komputerowym i do pracy potrzebujesz komputera z odpowiednim oprogramowaniem, to nie mając innej możliwości zakupu, powinieneś się zadłużyć, żeby ten komputer sobie kupić. Dzięki temu będziesz mógł zarabiać. Jeszcze raz chce zaznaczyć, dobry dług, jest dobry dopóki korzystasz z niego w inteligentny sposób! Jeżeli kupujesz mieszkanie na które Cię nie stać, albo bierzesz kredyt studencki, choć tak naprawdę go nie potrzebujesz, a dodatkową kasę wydajesz na piwo, lub pozbywasz się jej w szybkim tempie, inwestując na forexie, to niestety to co miało być dobrym długiem, bardzo szybko przemienia się w dług zły. Co to jest zły dług? Jest to zadłużenie zaciągnięte, w celu sfinansowania czegoś, co z definicji z czasem traci na wartości. Dobrym przykładem takich dóbr są wszelkie artykuły konsumpcyjne takie jak np. sprzęt RTV czy ubrania. Zakup telewizora na kredyt to fatalna decyzja finansowa, płacisz wysokie odsetki za coś co z każdym miesiącem traci swoją wartość. Stajesz się biedniejszy, jednocześnie wzbogacając sprzedawców i pożyczkodawców. To samo z ubraniami, wycieczkami na kredyt itd., itd. Pamiętaj o starej dobrej zasadzie "Jeżeli planujesz kupić coś, co nie ma potencjału na zwiększenie z czasem swojej wartości, a nie masz na to gotówki, to po prostu Cię na to nie stać!!!" Finansowanie zakupu zachcianek długiem, to zawsze i bez wyjątku zły pomysł!
Wnioski? Dobry dług w dłuższym terminie pomaga w budowaniu wartości netto, przez co przybliża nas do finansowej niezależności. Zły dług, działa dokładnie odwrotnie, obniżając naszą wartość netto, tym samym sprawiając, że nasze marzenia o finansowej wolności mogą nigdy się nie spełnić.

Przeczytaj także:
Na jaką kwotę możemy się zadłużyć?
Płatki Śniegu - czyli jak pozbyć się długu małymi krokami
Wartość netto - prawdziwa miara bogactwa
Odróżnianie zachcianek od potrzeb
Klucz do bogactwa
Najpierw płać sobie

poniedziałek, 13 lipca 2009

Klucz do bogactwa

Jeżeli mielibyśmy wybrać najważniejszą, najbardziej krytyczną zasadę w finansach osobistych to musiałoby to być "WYDAWAJ MNIEJ NIŻ ZARABIASZ".
Jeżeli żyjesz według tej prostej zasady, bogacisz się. Co miesiąc zostaje Ci pewna kwota, którą możesz przeznaczyć na zwiększenie oszczędności lub spłatę zadłużenia, innymi słowy powiększasz swoją wartość netto. Z drugiej strony, każdy miesiąc zakończony większymi wydatkami od zarobków, pogarsza Twoją sytuację finansową, sprawia, że biedniejesz. Taka sytuacja, jeżeli się powtarza, prowadzi w pierwszej kolejności do wyczerpania oszczędności, a potem do spirali zadłużenia. Jest jeszcze trzecia możliwość, chyba najczęściej spotykana, czyli tzw.
życie od wypłaty do wypłaty. W tym przypadku są miesiące kiedy przeholujesz, potem weźmiesz kredyt gotówkowy, na jakiś czas zaciśniesz zęby i go spłacisz i jakoś wszystko się bilansuje. Nie bogacisz się, nie biedniejesz, po prostu stoisz w miejscu. Jeżeli jesteś zdrowy, masz pracę, to ten stan może ciągnąć się latami, ale jak tylko coś pójdzie w życiu nie tak, bardzo szybko popadasz w tarapaty finansowe. Najczęściej nie masz żadnych oszczędności na czarną godzinę, pewnie także jakiś kredyt do spłacenia. Zaczynasz ratować się kredytami, które spłacasz przez zaciągnięcie kolejnych itd., itd. Sytuacja staje się nieciekawa.
Jeżeli wydajesz mniej niż zarabiasz, co miesiąc generujesz nadwyżkę finansową. Regularna nadwyżka finansowa jest Twoim biletem do niezależności (wolności) finansowej.
Jak mówi stare chińskie przysłowie "nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku", tym pierwszym krokiem w przypadku finansów osobistych jest doprowadzenie do sytuacji, w której nasze wydatki będą mniejsze od naszych zarobków.
Potem tylko musimy rozsądnie i systematycznie inwestować to co nam zostaje każdego miesiąca. Ilu ludzi, tyle pomysłów co robić z ekstra kasą. Jedni będą zbierać na emeryturę, inni spłacać zadłużenie, jeszcze inni będą inwestować na giełdzie, czy w nieruchomości. Jest wiele dróg do wolności finansowej, mają one jednak ze sobą wiele wspólnego- systematyczność, rozwaga, podejmowanie umiarkowanego ryzyka. To wszystko na przestrzeni wielu lat, bez pośpiechu, korzystając z dobrodziejstw procentu składanego, musi doprowadzić nas do wolności finansowej.
Ale pamiętajmy o pierwszym i najważniejszym kroku:
Wydawajmy mniej niż zarabiamy!

Przeczytaj także:
Odróżnianie zachcianek od potrzeb
Najpierw płać sobie!
Jak stworzyć budżet domowy?

Dobry dług, zły dług
Płatki Śniegu - czyli jak pozbyć się długu małymi krokami.

sobota, 11 lipca 2009

Odróżnianie zachcianek od potrzeb

Zachcianki i potrzeby to nie to samo! To przecież oczywista oczywistość, chciałoby się powtórzyć za Panem Prezydentem, ale czy faktycznie różnica ta jest dla nas tak oczywista? Większość ludzi ma przecież kłopoty w odróżnianiu w codziennym życiu potrzeb od zachcianek .
Jakże często wmawiamy sami sobie, że tak bardzo potrzebujemy jakąś rzecz,
gdy tak naprawdę po prostu chcemy ją mieć. W rzeczywistości podział pomiędzy zachciankami a potrzebami nie jest czarno-biały, i bardzo często ciężko odróżnić, czy dany zakup jest jeszcze potrzebą, czy może już zachcianką, bo czy zakup butów to zachcianka, czy potrzeba?
W zależności od sytuacji, może być jednym bądź drugim. To samo w przypadku zakupu samochodu, zachcianka czy potrzeba?
Odpowiedź na to pytanie, znowu zależy od naszej indywidualnej sytuacji.
Jeżeli potrzebujemy samochodu, żeby dojeżdżać nim do pracy, to jego zakup jest potrzebą. Do tego jednak celu wystarczyłby nam używany samochód za powiedzmy 15 tys zł, jeżeli jednak w zamian weźmiemy kredyt i kupimy furę za 100 tys to już będzie nasza zachcianka.
Kłopoty z odróżnieniem zachcianek od potrzeb są głównym powodem inflacji stylu życia. Czyli sytuacji, w której, czym więcej zarabiamy, tym więcej konsumujemy. Człowiek biedny koncentruje się na potrzebach, wraz ze wzrostem dochodów, coraz większą rolę w naszym życiu zaczynają odgrywać zachcianki. Nie jest to złe, po to przecież pracujemy, żeby korzystać z życia. Nie nawołuje tutaj do ascezy! Ważne jednak jest to, żeby wzrost naszych dochodów był większy od wzrostu konsumpcji! Jeżeli do tej pory zarabiałeś 2 tys miesięcznie i dostałeś 500zł podwyżki to najgorsze co możesz zrobić to zacząć konsumować co miesiąc o te 500zł więcej.
Skoro poprzednio żyłeś za 2tys złotych i
Ci to wystarczało, to teraz masz 500zł nadwyżki finansowej. To jest Twój klucz do bogactwa, nie przejadaj go! Zdaje sobie jednak sprawę, że mając więcej pieniędzy ciężko jest oprzeć się pokusom (zachciankom), dlatego można podejść do tego w taki sposób, że część podwyżki np. 200zł przeznaczymy na dodatkową konsumpcję, a pozostałą kwotę co miesiąc oszczędzamy.
Ja na co dzień staram się zadawać sobie w myślach pytanie:
Czy naprawdę tego potrzebuję, czy tylko chcę? Najczęściej działa:)

Przeczytaj także:
Najpierw płać sobie
Fundusz bezpieczeństwa
Dobry dług,zły dług
Inflacja - czyli co pożera Twoje marzenia?

piątek, 10 lipca 2009

Wartość Netto - prawdziwa miara bogactwa

Wartość netto to różnica pomiędzy posiadanymi aktywami i pasywami. Innymi słowy jest to różnica pomiędzy tym co posiadamy, a tym co jesteśmy winni. Wartość netto może być dodatnia, kiedy nasze aktywa przewyższają nasze zobowiązania (stan pożądany), lub ujemna, kiedy nasze aktywa są mniejsze od naszych pasywów (stan niepożądany). Jak nietrudno więc zauważyć nasza wartość netto wyrażana w złotówkach dość dokładnie pokazuje ile wart byłby nasz majątek po zaspokojeniu wierzycieli (spłacie wszystkich długów), gdybyśmy zdecydowali się na całkowite jego spieniężenie. Jak więc widać wartość netto to nic innego jak miara naszego bogactwa. Ktoś kto mieszka w pięknym domu i jeździ porsche może mieć teoretycznie mniejszą wartość netto, czyli być biedniejszym, od zwykłego człowieka mieszkającego w bloku. Jak to możliwe? Cała tajemnica leży po stronie pasywów, czyli zadłużenia. Co z tego, że willa i porsche są razem warte 2 mln złotych, jak ich właściciel ma 2.5mln długów, jego faktyczna wartość netto jest ujemna (-500tys zł), a on sam jest biedniejszy od emerytki mieszkającej w niezadłużonym mieszkaniu w bloku. Oczywiście podany przykład jest ekstremalny, ale doskonale ilustruje znaczenie jakie dla naszych finansów osobistych ma nasza wartość netto.

WARTOŚĆ NETTO = AKTYWA - PASYWA

No dobrze, ale co powinniśmy, a czego nie powinniśmy zaliczać do naszych aktywów?
Na pewno naszym aktywami są posiadana gotówka, papiery wartościowe, jednostki uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych, złoto, srebro, diamenty, nieruchomości (w tym dom lub mieszkanie, w którym mieszkamy), udziały w firmach, oszczędności w III filarze, samochód. Do aktywów nie wlicza się także rzeczy osobistych jak np. ubrania, mebli (no chyba, że jesteśmy posiadaczami drogich antyków), sprzętu AGD itp. Ja generalnie do swoich aktywów staram się zaliczać rzeczy o większej wartości, bo trudno przecież regularnie wyliczać ile są warte nasze książki czy widelce, czy śledzić ceny używanych lodówek, po to żeby na bieżąco wyceniać swoją własną.
A co jest częścią naszych pasywów? Pożyczki, kredyty, inne rodzaje zadłużenia krótko i długoterminowego.

Jak nasze decyzje finansowe wpływają na naszą wartość netto (bogactwo)? Kiedy oszczędzamy, w tej, czy w innej formie nasze aktywa rosną, a wraz z nimi rośnie nasza wartość netto. Zadłużając się zwiększamy nasze pasywa i tym samym zmniejszamy naszą wartość netto. Oczywiście, na naszą wartość netto wpływa wiele czynników, bardzo często działających w przeciwnych kierunkach np. wzrost cen nieruchomości, bessa na giełdzie, drogie wakacje, niespodziewany duży wydatek, wygrana na loterii:).
Zachęcam wszystkich do regularnego wyliczania swojej wartości netto, a przede wszystkim, do dokładnej analizy przyczyn zmian w waszej wartości netto i wyciągania z tego odpowiednich wniosków. Opłaci się:). Mnie osobiście częste sporządzanie zestawienia wartości netto, bardzo motywuje do regularnego oszczędzania i inwestowania, a zwiększanie wartości netto jest moim głównym celem finansowym.

Przeczytaj także:
Milionerzy z sąsiedztwa
Odróżnianie zachcianek od potrzeb
Najpierw płać sobie!
Klucz do bogactwa
Dobry dług, zły dług

niedziela, 5 lipca 2009

Najpierw płać sobie!

Niektórzy twierdzą, że jest to złota zasada finansów osobistych. Płać sobie, zanim zapłacisz innym. Zapłać sobie, zanim zapłacisz za zakupy, zanim Twój bank upomni się o ratę kredytową. Ale co to dokładnie oznacza? Płacenie sobie, oznacza nic innego jak traktowanie oszczędności dokładnie tak samo jak opłacanie comiesięcznych rachunków. Załóżmy, że ustaliliśmy, że co miesiąc odłożymy 10% swojego dochodu, ale często zanim uda nam się faktycznie odłożyć założoną kwotę ulegamy pokusom codziennego życia. Zapłaciliśmy wszystkie rachunki, zrobiliśmy zakupy i właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy teraz odłożyli zaplanowaną kwotę, załóżmy, że jest to 300zł, które planowaliśmy co miesiąc wpłacać aby zbudować fundusz bezpieczeństwa. Ale znajomi namawiają nas na weekendowy wypad lub też nie możemy oprzeć się, żeby kupić dziesiątą parę butów, w końcu pękamy i pieniążki wydajemy. Dlaczego tak się dzieje? Bo nie traktujemy własnych celów finansowych, tak serio jak zobowiązań finansowych względem innych osób, czy instytucji. Wiadomo, rachunek telefoniczny musi zostać zapłacony, ale zaplanowany zakup jednostek uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym, najwyżej poczeka. Bardzo łatwo jest przekonać siebie samego, że w tym miesiącu nie mam kasy na oszczędności, bo akurat są inne "ważniejsze" wydatki. Jak temu zaradzić?Po prostu, zacząć traktować swoje oszczędności ja zwykłe zobowiązania, które co miesiąc płacimy. Co więcej, od teraz zaczynamy comiesięczne płatności od zapłacenia sobie. Z czasem wejdzie nam to w krew, nauczymy się żyć tak jakby kwoty przeznaczanej na oszczędzanie wogóle nie było. Nie możemy tych pieniędzy rozpuścić, bo one od razu znikają na rachunek oszczędnościowy, maklerski, gdziekolwiek, byle daleko od naszych pokus, słabości. Płacąc najpierw sobie, zmieniamy priorytety w naszym życiu, już nie wydajemy pieniędzy w kolejności: rachunki, przyjemności i oszczędzanie (jeżeli jeszcze na końcu jest co zaoszczędzić), oszczędności zaczynają być na pierwszym miejscu, dopiero potem rachunki, a na końcu przyjemności. Taka kolejność pozwala nam na budowanie bogactwa, z każdym miesiącem przybliżając nas do naszych finansowych celów. Jak najlepiej technicznie rozwiązać płacenie sobie w pierwszej kolejności? Polecam zautomatyzowanie płatności na cele oszczędnościowe, jeżeli Twoja wypłata na przykład wpływa 5-tego każdego miesiąca, to ustaw sobie stały przelew na konto oszczędnościowe na 6-ego co miesiąc. Nawet się nie spostrzeżesz i już zaoszczędziłeś.

Przeczytaj także:
Alokacja aktywów
Jak stworzyć budżet domowy?
Poziomy bezpieczeństwa finansowego
Fundusz Bezpieczeństwa
Odróżnianie zachcianek od potrzeb
Klucz do bogactwa
Inflacja - czyli co pożera Twoje marzenia?

sobota, 4 lipca 2009

Zasada 72


"Zasada 72" pozwala nam szybko oszacować kiedy podwoi się zainwestowana przez nas kwota. Bardzo przydatny i prosty sposób, z którego często korzystam.
Jak to obliczyć? Bardzo łatwo, po prostu dzielimy liczbę 72 przez spodziewaną procentową stopę zwrotu, wynik jaki otrzymamy to przybliżona ilość lat do podwojenia naszej inwestycji.

Dobrym przykładem może być inwestycja w mieszkanie pod wynajem, załóżmy, że możemy kupić kawalerkę za 100 tys złotych i od razu ją wynająć. Według naszych wyliczeń, po odliczeniu kosztów, rocznie z wynajmu zostanie nam na czysto 6 tys złotych. Tak więc nasza spodziewana roczna stopa zwrotu z inwestycji (w tym wypadku zakupu kawalerki) to 6000/100000=0.06, czyli 6%. Kiedy więc podwoimy zainwestowane 100 tysięcy? Odpowiedź jest prosta, za 12 lat (72/6=12).
Gdyby nasz dochód z wynajmu wyniósł nie 6 a 3 tysiące roczne, co dało by nam spodziewaną roczną stopę zwrotu 3%, na podwojenie naszej inwestycji musielibyśmy poczekać, aż 24 lata (72/3 = 24).
Pamiętajmy jednak, że "zasada 72" daje tylko wartości przybliżone, poniżej zamieszczam tabelkę porównującą wartości otrzymane przy pomocy "zasady 72" do faktycznych obliczeń.




Przeczytaj także:
Siła procentu składanego
Inflacja - czyli co pożera Twoje marzenia?
Najtrudniej zarobić pierwszy milion
Jak mierzyć finansowy sukces?

piątek, 3 lipca 2009

Siła procentu składanego


Na wielu blogach poświęconych finansom osobistym można przeczytać o tym jak inwestując regularnie małe kwoty możemy, korzystając z dobrodziejstw procentu składanego, po wielu latach uciułać całkiem pokaźne sumy. Najpopularniejszym chyba dawanym przykładem jest rzucenie palenia, a następnie przeznaczenie pieniążków do tej pory puszczanych z dymem, na regularne inwestowanie, na przykład w fundusze inwestycyjne. Brzmi nieźle, ale czy faktycznie kilka złoty dziennie wystarczy, żeby stać się bogatym? Pozwoliłem sobie dokonać stosownych obliczeń, wyniki w tabelce poniżej.
Najpierw jednak odpowiedzmy sobie co to właściwie jest
procent składany i jakie ma dla nas znaczenie.
Tak więc, powtarzając za wikipedią:

"Procent składany to sposób oprocentowania wkładu pieniężnego K, polegający na tym, że np. roczny dochód w postaci odsetek jest doliczany do wkładu i procentuje wraz z nim w roku następnym. Po n latach (kapitalizacja – czyli naliczanie odsetek – po każdym pełnym roku) wkład jest równy: K_n = K\cdot\left(1+r\right)^n, gdzie r to stopa procentowa."

Czyli inwestując 100 zł na 10%, po roku otrzymujemy 10zł odsetek i mamy razem 110 zł, po dwóch latach zarabiamy już 11zł i nasz wkład pieniężny rośnie do 121 zł, w kolejnym roku nasze odsetki to już 12,1 zł i tak dalej. Jeżeli będziemy cierpliwi to po 10 latach nasze 100 zł urośnie do 259,37zł, po 20 latach do 672,74, a po 30 do 1744,94 zł! Nie na darmo Albert Einstein powiedział kiedyś, że procent składany jest największym wynalazkiem ludzkości. Jak nietrudno zauważyć, nasze wyniki inwestycyjne zależą od oprocentowania i czasu trwania inwestycji. Sprawa jest prosta, czym dłużej inwestujemy, tym bardziej widoczna jest potęga procentu składanego.

Tak więc, czy rezygnując z papierosów i inwestując po 5 zł dziennie mamy szanse na zostanie milionerem? W tabelce poniżej zamieściłem obliczenia ile pieniędzy musieliby odkładać miesięcznie 20,30,40 i 50 latek, żeby w wieku 65 lat cieszyć się okrągłym milionem.



W moich wyliczeniach przyjąłem moim zdaniem dość realistyczną 8 procentową stopę zwrotu , taką samą dla każdej grupy wiekowej. Zmienny jest oczywiście okres inwestycji od 15 lat w przypadku 50 latka do 45 lat w przypadku dwudziestolatka.

Wnioski? Oczywiście zawsze warto rzucić palenie! Tym bardziej warto jak jest się młodym. Dwudziestoletni student może naprawdę zbudować pokaźny kapitał emerytalny regularnie oszczędzając 150-200zł miesięcznie. Pięćdziesięciolatek rezygnując z palenia i co miesiąc inwestując 150 zł, w momencie przejścia na emeryturę nazbiera około 50 tys zł. No cóż bogaczem nie będzie, ale na pewno będzie zdrowszy i sprawniejszy, a za 50 tysięcy będzie mógł uczcić fakt przejścia na emeryturę np. fundując sobie egzotyczną wycieczkę:). Wniosek jest jeden, zacznij oszczędzać jak najwcześniej i rób to regularnie, wtedy nawet małe kwoty mają szanse urosnąć do wartości siedmiocyfrowych, czego wszystkim czytelnikom mojego bloga życzę.

Przeczytaj także:
Zasada 72
Klucz do bogactwa
Inflacja - czyli co pożera Twoje marzenia?

czwartek, 2 lipca 2009

Fundusz Bezpieczeństwa














Fundusz bezpieczeństwa to pieniądze odłożone na czarną godzinę. Stworzenie funduszu bezpieczeństwa to jedna z pierwszych i najważniejszych decyzji finansowych jakie powinniśmy podjąć. Ja właśnie od tworzenia takiego funduszu rozpocząłem odbudowę naszych finansów domowych. Od trzech lat regularnie wpłacam nadwyżki finansowe na oddzielny rachunek bankowy. Do dnia dzisiejszego nazbierała się już 7-krotność miesięcznych kosztów utrzymania naszej rodziny.
Nie potrafię nawet opisać
ile luzu psychicznego daje mi świadomość odłożenia tak sporej kwoty. Myśl o utracie pracy przez którekolwiek z nas już mnie tak bardzo nie przeraża, wiem, że jest kasa na dentystę, naprawę samochodu itp. Co więcej pieniądze w naszym funduszu bezpieczeństwa przynoszą nam całkiem przyjemny dochód pasywny w postaci codziennie dopisywanych odsetek. Najfajniejsze jest to, że zanim stworzyliśmy nasz fundusz bezpieczeństwa dwukrotnie musieliśmy posiłkować się kredytami gotówkowymi udzielonymi przez EUROBANK, a teraz to my dostajemy od nich codziennie odsetki:). Jak zabrać się do tworzenia funduszu bezpieczeństwa?
Tutaj panuje consensus, że powinniśmy celować w kwotę pokrywającą od 3 do 6 miesięcy kosztów naszego utrzymania. Moim zdaniem jest to kwestia indywidualna, zależąca od kilku czynników.
Zadanie jest dość proste, wymaga jednak zastanowienia się nad paroma sprawami. Po pierwsze musimy podjąć decyzję jak duży powinien być nasz fundusz.Twój fundusz powinien być większy, jeżeli jesteś osobą samotną, lub jedynym żywicielem rodziny, jeżeli mieszkasz w miejscu gdzie ciężko o znalezienie nowej pracy. W takich przypadkach celowałbym nawet w 12-krotność miesięcznych kosztów utrzymania.
Z kolei w przypadku gdy Twój zawód umożliwia Ci szybkie znalezienie nowej pracy, Twój partner także pracuje, a ryzyko utraty pracy przez was dwoje jest małe,
możesz pozwolić sobie na mniejszy fundusz np. 3 miesięczny.
Kolejna ważna sprawa to pamiętanie
jakie jest przeznaczenie funduszu bezpieczeństwa. Te pieniądze nie służą do zakupów nowego laptopa, czy najnowszej gry komputerowej, to mają być środki na czarną godzinę! Pamiętajmy o uzupełnianiu naszego funduszu do wartości docelowej. Naprawiliśmy samochód co kosztowało 3 tys zł, tyle właśnie musimy zwrócić naszemu funduszowi. Ja "pożyczki" z funduszu bezpieczeństwa traktuję jak kredyty bankowe. Pożyczyłem - muszę oddać!
Na koniec nie zapomnijmy o tym, że
środki pieniężne w naszym funduszu powinny jak najefektywniej dla nas pracować. My nasz fundusz bezpieczeństwa trzymamy na rachunkach oszczędnościowych w EUROBANKU, dzięki czemu zarabiamy 6.06% w skali roku, a odsetki naliczane są codziennie co dodatkowo umożliwia nam uniknięcie podatku Belki.

Przeczytaj także:
Najpierw płać sobie!
Ubezpieczenie na życie - tylko na jaką kwotę?
Płatki Śniegu - Czyli jak pozbyć się długu małymi krokami
Milionerzy z sąsiedztwa

Ile pieniędzy potrzebujemy na emeryturę?

Na początek chcę zaznaczyć, że pomimo tego iż nie jestem wielkim entuzjastą sposobu jakim jest zarządzane państwo polskie, to jednak wierzę, że nasz system emerytalny się nie zawali, Polska za 30-40 lat nadal będzie wypłacalna, a moich pieniędzy z OFE i IKE nikt mi nie ukradnie. Zakładam także, że ZUS w tej czy innej formie nadal będzie istniał. Z moich założeń wynika więc, że gdzieś za 30 lat będę mógł spokojnie zacząć pobierać wypracowaną emeryturkę. No właśnie tylko ile dostanę i czy tyle ile dostanę wystarczy mi na normalne życie.
Zaznaczam od razu, że nie zamierzam przymierać głodem, odmawiać sobie lekarstw, skromnych chociażby wakacji, czy wyjść z wnukami na lody. Wydaje się, że fachowcy od finansów są dość zgodni, że przyszła emerytura z I i II filaru powinna zapewnić mi jakieś 30-50% mojej ostatniej pensji. Inaczej mówiąc jeżeli moja ostatnia wypłata to 10 tyś zł to powinienem spodziewać się miesięcznych świadczeń w wysokości 3-5 tys zł .
Dużo to czy mało? To zależy, od tego czego oczekujemy i jaki jest nasz poziom konsumpcji. Tak naprawdę, w przypadku planowania emerytalnego, nie ważne jest ile zarabiamy tylko ile konsumujemy. Co z tego, że dzisiaj zarabiam sporo, jak z tej kwoty tylko niewielką część przeznaczam na codzienną konsumpcję. Reszta to cała masa wydatków, które dzisiaj muszę ponosić, a których nie będę miał w wieku 65 lat. Jakie to wydatki? Na przykład spłata kredytu hipotecznego, wychowanie dzieci (!!!), długoterminowe oszczędności i inwestycje. Na emeryturze będę tylko konsumował, a na konsumpcje już teraz przeznaczam mniej niż 50% swoich dochodów. Wnioski?
No cóż,
jak widać finanse osobiste są bardzo ..... osobiste. To co dobre dla mnie, nie koniecznie musi być dobre dla Ciebie. Moim zdaniem trzeba ostrożnie podchodzić do wszelkich złotych zasad i wyliczeń typu jaki procent Twoich dochodów powinien być inwestowany, ile powinna wynosić Twoja emerytura itd, itd. Ja uważam, że dla dzisiejszego pokolenia 20-40 latków, zarabiających ponad przeciętnie to znaczy po kilka tysięcy złotych na rękę, emerytura z I i II filaru powinna prawie wystarczyć na życie. Piszę prawie, bo każdy ma swój poziom konsumpcji, jeden nie wyobraża sobie życia bez drogiego hobby, a drugi do szczęścia potrzebuje tylko spaceru po lesie. Reasumując, ZUS i OFE powinny dać nam wystarczająco na chleb z masłem, na szynkę będziemy już raczej musieli dozbierać sobie w III filarze.


Przeczytaj także:
III filar - fakty i mity
Siła procentu składanego
Wartość netto - prawdziwa miara bogactwa
Jak mierzyć finansowy sukces?

środa, 1 lipca 2009

Jak stworzyć Budżet Domowy?















1. Poznaj swoje wydatki

Przez miesiąc (najlepiej przez trzy miesiące) zapisuj dokładnie
wszystkie swoje wydatki.
Wiem, że pomysł chodzenia do kiosku po gazetę z notatnikiem w ręku wielu może wydać się dość śmieszny, niemniej jednak dokładne poznanie swoich wydatków jest konieczne, jeżeli chcemy stworzyć
realistyczny budżet. Można się naprawdę nieźle zdziwić ile kasy ucieka nam miesięcznie na bzdury typu, gazetka, papieroski, batoniki, cola itd. Na tym etapie trzeba się też dobrze zastanowić nad wydatkami nieregularnymi np. podatkiem od nieruchomości, czy funduszem wakacyjnym. Najlepiej wszystkie te wydatki zsumować i podzielić na 12. Kiedy już będziemy mieli wszystko czarno na białym, nadejdzie czas na poważne zastanowienie się nad zasadnością naszych wydatków. Czy na pewno musimy codziennie kupować gazetę? Czy aby na pewno nie mogę żyć bez najwyższego pakietu kablówki? Może już czas na pożegnanie z papierosami? Warto poważnie się zastanowić! Kiedy już dokładnie poznamy i przemyślimy swoje wydatki, będziemy mogli przejść do punktu drugiego czyli zapoznania się z arkuszem kalkulacyjnym.
2. Stwórz swój budżet domowy w arkuszu kalkulacyjnym
Ja w tym celu używam excela, ale jeżeli
ktoś woli inne narzędzie to oczywiście nie ma przeszkód.
Tworzenie budżetu zaczynamy od naszych
zsumowanych dochodów netto od których odejmujemy następujące trzy kategorie:
- inwestycje i oszczędności - ja zaczynam właśnie od tej kategorii w myśl zasady najpierw płać sobie.
-sztywne wydatki - w tej kategorii umieszczamy wydatki takie jak raty kredytowe, jedzenie, prąd, opłaty czynszowe i inne stałe i nieregularne opłaty.
- fundusz na inne wydatki - tutaj zawieramy wydatki na rozrywkę, wakacje itp.

3. Odejmij swoje spodziewane wydatki od dochodów
Jeżeli wynik jest dodatni to super!!! Jesteś na dobrej drodze do finansowej niezależności. Teraz jeszcze tylko musisz wymyślić co z tą comiesięczną nadwyżką zrobić:)
Jeżeli wydajesz więcej niż zarabiasz to musisz bardzo poważnie się zastanowić jak to zmienić.
Drogi są dwie, mniej wydawaj lub więcej zarabiaj.
Najlepiej jedno i drugie!

4. Traktuj swój budżet poważnie, ale bądź elastyczny
Staraj się ciągle nad nim pracować. Ja na przykład, regularnie przesuwam wydatki pomiędzy poszczególnymi kategoriami. Przykładowo na święta budżetuje więcej na jedzenie, a mniej na rozrywkę typu kino. Staram się też regularnie obserwować wydatki i analizować przyczyny odchyleń od poziomów planowanych.

Przeczytaj także:
Najpierw płać sobie!
Odróżnianie zachcianek od potrzeb
Klucz do bogactwa