środa, 28 października 2009

Spłacać dług czy inwestować? cz.1


Inwestować czy eliminować zadłużenie? Jest to jeden z najczęstszych i wbrew pozorom wcale nie łatwych problemów przed, którym staje każdy kto uporządkował swoje finanse domowe na tyle, że jest w stanie regularnie osiągać nadwyżki finansowe. Oczywiście upraszczając problem do prostej arytmetyki, możemy, po prostu porównać oprocentowanie długu ze spodziewanym zwrotem z inwestycji i na tej podstawie podjąć decyzję. Sprawa wydaje się być prosta, jeżeli oprocentowanie kredytu, który spłacamy wynosi powiedzmy 8% w skali roku, a na oku mamy inwestycję, na której spodziewamy się zarobić 20% to wydaje się, że powinniśmy zainwestować. Gdyby to oprocentowanie było wyższe od spodziewanego zwrotu z inwestycji to powinniśmy spłacać dług. Tyle miłej teorii, bo życie jak to życie, nie zawsze daje się zamknąć w sztywne ramy matematyki.
Pierwszy problem jaki pojawia się na horyzoncie to ryzyko! Pewne jest tylko ile kosztuje nas dług, zwrot z inwestycji najczęściej jest niepewny! Konia z rzędem temu, kto zgadnie ile zarobię i czy w ogóle zarobię w przyszłym roku na inwestycjach. Pewne jest tylko ile zapłacę odsetek mojemu bankowi za udzielone mi kredyty. Oczywiście mogę zapłacić trochę więcej, albo mniej, bo to zależy od WIBORu, niemniej jednak mogę spokojnie to oszacować. Czyli każdy kto mówi nam, że w tego typu decyzjach należałoby porównać koszty obsługi długu ze spodziewanymi zwrotami z inwestycji ma rację, ale tylko teoretycznie!:)

W praktyce porównujemy wróbla, którego mamy w garści, z pięknym ptakiem siedzącym wciąż na dachu. Może go złapiemy, a może nie! Boleśnie przekonało się o tym wielu Polaków, którym kilka lat temu sprzedawcy produktów finansowych nazywający sami siebie doradcami finansowymi, doradzali zakup nieruchomości w 100% finansowanych kredytem hipotecznym, a za wolne środki kupowanie jednostek funduszy inwestycyjnych. Wyglądało to tak, że do "doradcy" przychodził człowiek posiadający 50tys zł na wkład własny i ofertą zakupu mieszkania za 250 tyz zł. Co ów człowiek usłyszał od naszego "doradcy"? Ano to, że giełda rośnie tak bardzo, że nie ma sensu zamrażać własnych pieniędzy w mieszkaniu, lepiej wziąć kredyt na 250 tys, a nie tylko na 200 tys, a za swoje pieniążki kupić jednostki funduszy inwestycyjnych. Po czasie te 50 tys zł z łatwością samo pomnoży się do wielkich kwot. Czyli za 5-10-15 lat okaże się, że de facto, mieszkamy za darmo! Cudowna perspektywa! Jak to się skończyło każdy wie. Dziś mieszkanie kupione za 250 tys jest warte 180 tys, za to zadłużenie denominowane we franku urosło z 250 do 35o tys zł. Na inwestycjach w funduszach ów Kowalski, być może tak dużo nie stracił, o ile nie spanikował w lutym, kiedy jego inwestycja była warta 20-30 tys. Zarobił tylko "doradca"! Zamiast prowizji za kredyt w wysokości 200tys zł, zgarnął prowizję za 300 tys zł (kredyt na 250 + fundusze 50). Jeden zarobił na naiwności drugiego i życie toczy się dalej.

Jak z tego płynie lekcja dla nas przeciętnych szaraczków:)? Po pierwsze, nie wierzmy nikomu kto "doradzając" nam, nie czerpie zysków tylko i wyłącznie za efektywność swoich porad, a zarabia raczej prowizję za to, że nam coś wciśnie. Po drugie nie porównujmy rzeczy pewnych z niepewnymi! To, że na papierze da się zarobić to jedno, a to, że w życiu mozliwe są różne scenariusze to drugie. Nie zawsze wszystko idzie tak jak byśmy sobie tego życzyli! W życiu, w miłości i w finansach:)

Co w takim razie zrobić z naszą nadwyżką finansową? Spłacać długi, czy inwestować?!
Moim zdaniem, po pierwsze spłacać zły dług! Jeżeli mamy 5000zł zadłuzenia na kartach kredytowych, to na miłość boską, nie pakujmy się z naszymi pieniędzmi w jakiekolwiek inwestycje. Zainwestujmy w nasz własny dług! Nie ma, powtarzam, nie ma, lepszej inwestycji od pozbycia się złego długu! Żadne złoto, diamenty, wino, obrazy, czy akcje nie przebiją gwarantowanych 20% w skali roku! Nikt nie zagwarantuje nam podobnych zwrotów! A jeżeli ktoś nam coś takiego obiecuje, to od razu wyrzućmy go za drzwi!:). Nie róbmy głupot zakładając lokaty w banku na 5% w skali roku, jednocześnie płacąc temu samemu bankowi 20% za pożyczkę gotówkową! Bank pożycza nam swoje pieniądze na 20%, a my mu swoje na 5%. Mało inteligentne, nieprawdaż?
W przypadku złego długu sprawa jest jasna, spłacamy go, zanim zaczniemy inwestować.
Co jednak robić w przypadku dobrego długu? O tym będzie w części 2:) Już wkrótce!

Przeczytaj także:
Na jaką kwotę możemy się zadłużyć?
Potop - czyli ciąg dalszy walki z zadłużeniem
Ignoruj informacyjny hałas!
Inwestuj tylko w to na czym się znasz!
Sztuka wydawania

19 komentarzy:

  1. Witam,
    Ja właśnie jestem jedną z tych "ofiar losu", którym 3 lata temu wciśnięto kredyt na 100% we franku. Każdego dnia żałuje tej decyzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem zdania, że inwestowanie przed spłaceniem kart kredytowych jest głupotą finansową.
    pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z tym, że w Polsce mamy raczej do czynienia ze sprzedawcami,a nie z doradcami. Doradca to ktoś, kto za poradę inwestycyjną partycypuje w zyskach. Dlatego się stara. Sprzedawcy po prostu sprzedają w zamian za prowizję.

    OdpowiedzUsuń
  4. prawdę piszesz, eliminacja długów to najlepszy zysk. z autopsji widzę ile bym rocznie "zarabiał" gdybym nie musiał spłacać kart kredytowych i kredytu. co miesiąc oddaje bankom 900 PLN czyli rocznie 10800 i dokładnie tyle wynosiłby mój "zysk" roczny gdybym mógł tę sumę odłożyć dla siebie. nie mówiąc już o wolności bo to jest bezcenne.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ grapkulec
    Płacisz 900zł samych odsetek?

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Anonimowy
    Współczuje, kupiłeś na podwójnej górce - złoty + nieruchomości. Teraz tylko cierpliwość. W długim terminie złotówka powinna się wzmacniać, a nieruchomości (przynajmniej niektóre) drożeć.

    OdpowiedzUsuń
  7. @yossarian - 900 to sa całe raty za dwie karty i kredyt odnawialny. ale na przykładzie tego kredytu - rata minimalna 610, z tego odsetek biorą 450, 10 za prowadzenie, 10 za minus na bilansie no i samej spłaty rzeczywistego zadłużenia zostaje 40. no a ja mam tego kredytu 29500 PLN więc jak sam widzisz ni cholery nie idzie go spłacić tym sposobem, ale żeby uwolnić trochę kasy muszę spłacić najpierw karty. plan mam żeby się pozbyć wszystkiego w ciągu 3 lat, ale to przy założeniu że nic się po drodze nie zje**e. a wszyscy wiemy jak to bywa z takimi założeniami

    OdpowiedzUsuń
  8. z matematycznego punktu widzenia, karta na 20% i lokata na 5% nie jest moze najlepszym pomyslem, ale czy z psychologicznego punktu widzenia tez nie? W prawdzie majac karte na 20% i lokate na 5% "dokladamy" do tego interesu, ale mamy swiadomosc ze przynajmniej zrobilismy jakis pierwszy kroczek w kierunku oszczedzania i porzadkowania swoich finansow. Bo jesli cala kwote zamiast na lokate przelejemy na splate karty, to moze sie okazac, ze w przyszym miesiacu pod wplywem emocji znowu wymaksujemy karte na jakies "niezbedne" zakupy i wtedy juz bedzie tylko karta na 20% ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @ grapkulec
    Z mojego własnego doświadczenia kredyt odnawialny jest najtrudniejszy do spłaty. Sam kiedyś borykałem się z takim cudem przez jakieś dwa latka. Polecam wypróbować sukcesywnego pomniejszania limitu. W moim przypadku zdało egzamin. Kiedy na przykład miałem ekstra 1000zł to biegłem do banku, wpłacałem na konto i od razu wnioskowałem o zmniejszenie przyznanej linii o te 1000zł. Dzieki temu udało mi sie zjechać z 20tys do zera.

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Kamil
    Możesz mieć rację. Kwestia indywidualna, jednak ja raczej odradzałbym aż tak skrajnego ignorowania matematyki:).

    OdpowiedzUsuń
  11. Uważam, że Kamil ma rację. W finansach 2+2 to niekoniecznie zawsze 4. Czasami warto wziąć pod uwagę swoje osobiste uwarunkowania.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dwa lata temu sam chciałem zarobić na Funduszach - wpłacałem nie wiedząc tak do końca w co i czy dobrze to robię. Na chwile obecną jestem 20% na minusie. Postanowiłem to zmienić i się dokształcić. Jak? Czytam twojego bloga, a ponadto wybrałem sie na ciekawe szkolenie:
    http://www.inteligencjafinansowa.com?s=401
    Po szkoleniu już wiem co żle robiłem i jak umiejętnie zarządzać moim portfelem w przyszłości. A moja żona jest już spokojniejsza.
    Pozdrawiam
    Tomasz Kwiecień

    OdpowiedzUsuń
  13. Nadpłacanie kredytu odnawialnego nie zawsze jest możliwe. Kilka lat temu, przy kredycie na kwocie 4500 pln, kiedy chciałam w ten sposób rozprawić się z zadłużeniem bank poinformował mnie, iż w tym celu będzie badał zdolność finansową na tą niższą kwotę. Zdolności nie miałam ze wzgledu na niższe niż wcześniej zarobki i dodatkowe obciążenia więc nie ryzykowałam. Później wzięłam pożyczkę, spłaciłam badziew i przez kolejne 12 miesięcy już normalną pożyczkę. Bolało ale się opłaciło. Kredyt spłaciłam i już nigdy nie wezmę ani kredytu odnawialnego ani karty kredytowej z minimalną kwotą spłaty:-)

    Magda.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Tomek
    Spokój żony - bezcenny:)). A tak na poważnie to edukacja jest b. ważna. Nauka na własnych błędach to duuuży błąd:). W przypadku finansów najczęściej bardzo kosztowny.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Magda
    Zgadzam się, że kredyt gotówkowy na spłatę odnawialnego to bardzo dobry pomysł, nawet jeżeli jest to droższa opcja.

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Renia
    Dlatego zawsze powtarzam, że finanse osobiste są bardzo osobiste i osobiście jestem w obozie "behawiorystów". Uważam jednak, że 2+2 to zawsze 4, tylko, że czasami dla nas lepsze jest 3, albo 6, albo 5:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. @Tomek
    Edukacja na własnych błędach może i bardzo kosztowna, ale najczęściej, niestety, jest ona najskuteczniejsza. Im bardziej boli, tym więcej refleksji powoduje.

    Sposób na kredyt odnawialny: zmień bank. Nie pensja wpływa na stare konto (to z odnawialnym) ale po potrąceniu pewnej cześć na zmniejszenie salda kredytu odnawialnego, resztę przelej na nowe konto.

    OdpowiedzUsuń
  18. Krzysiek
    Dokładnie tak jak piszesz, ta lekcja bolała, ale teraz ciesze się że tak się stało bo dzięki temu byłem na tym szkoleniu, teraz wiem jak skuteczniej zarządzać moimi funduszami. Co by było gdybym stracił za dwa lata? Byłbym do tyłu dwa lata i trochę złotówek. A tak juz teraz wiem że można lepiej. Za 2 tygodnie idę na kolejne szkolenie. Już się nie mogę doczekać :))
    Pozdrawiam
    Tomek

    OdpowiedzUsuń