czwartek, 22 października 2009

Małymi kroczkami do celu - czyli jak zabrać się za swoje finanse według Dava Ramseya.

Dave Ramsey to jeden z najpopularniejszych tzw. guru finansów osobistych w USA. Ramsey nie lubi długu i przede wszystkim koncentruje się na sposobach walki z zadłużeniem. Jakiś czas temu na blogu pisałem o Kuli Śniegowej Ramseya. Bardzo popularnym w USA i w niektórych przypadkach, polecanym także przeze mnie sposobie na pozbycie się zadłużenia.
Dave Ramsey jest zdecydowanym zwolennikiem behawioralnego podejścia do finansów osobistych.
Często można od niego usłyszeć, że finanse osobiste to nie matematyka i bardzo często do sukcesu nie prowadzi najprostsza/najkrótsza droga. Kluczowe są aspekty psychologiczne. Lepiej osiągnąć drobny sukces psychologiczny, niż podjąć matematycznie słuszną drogę, po to tylko, żeby za chwilę się wypalić. Innymi słowy warto schylić się po złotówkę, choć teoretycznie wiadomo, że przy większej dyscyplinie i sile woli można by było zarobić 50gr więcej. Do mnie osobiście takie podejście bardzo przemawia. Jestem przekonany, że finanse osobiste to psychologia w 99 procentach. Życie wielokrotnie karało moją pychę. Ilekroć byłem przekonany, że będę lepszy, czy silniejszy od większości, zawsze los mnie karał. Stąd moja sympatia do pomysłów Ramseya. Lepiej stawiać sobie mniejsze, mniej optymalne, ale za to bardziej realne cele, niż wielkie, nawet teoretycznie możliwe, lecz trudne do osiągnięcia. W życiu rzadko kiedy przecież, coś wychodzi nam w 100%. Trudno też przez dłuższy czas jechać z nogą na gazie. Tak się po prostu nie da! Prędzej czy później dopadnie nas zmęczenie, wypalenie, zabraknie szczęścia. Lepiej chyba być żółwiem idącym powoli, ale cały czas do celu, niż zającem pędzącym, ale nie dobiegającym do mety! A wy co na ten temat myślicie?
Wracając do Ramseya to wymyślił on 7 kroków "od zera do milionera" chciałoby się rzec, które według niego, każdy z nas powinien podjąć, żeby uporządkować swoje finanse osobiste, pozbyć się długów i w konsekwencji osiągnąć finansową niezależność.

1. Rozpocznij budowanie funduszu bezpieczeństwa - cel na początek to 1000 USD
Ramsey uważa, że reorganizację naszych finansów powinniśmy rozpocząć od uciułania stosunkowo małej kwoty jaką jest 1000 dolarów. W polskich warunkach niech to będzie 2500-4000 złotych. Taki fundusz bezpieczeństwa to niewiele, ale jednak jest to zmiana w naszym nastawieniu/podejściu do finansów osobistych. Żeby nazbierać nawet najmniejszą kwotę musimy wprowadzić w życie zasadę WYDAWAJ MNIEJ NIŻ ZARABIASZ. Z tego chociażby punktu widzenia, nazbieranie nawet dość niewielkiej kwoty jest dla nas znaczącym zwycięstwem psychologicznym. Udowodniamy sobie, że potrafimy, że jednak się da!

2. Spłać cały "zły dług" stosując metodę Kuli Śniegowej
Gdy posiadamy już nasz minimalny fundusz bezpieczeństwa, powinniśmy skierować swoją uwagę na walkę ze
złym długiem. Ramsey poleca swoją Kulę Śniegową. Ja uważam, że jakikolwiek sposób jest dobry, pod warunkiem, że jest komfortowy dla nas i prowadzi do celu. Metod jest wiele, na blogu pisałem na przykład o Płatkach Śniegu i Potopie. Polecam przeczytać:).
Jakakolwiek metodę wybierzemy, ważne jest, żebyśmy pozbyli się złego długu!

3. Dokończ budowanie funduszu bezpieczeństwa - Twój cel to 3-6 miesięcy kosztów życia w oszczędnościach
O korzyściach płynących z posiadania
funduszu bezpieczeństwa pisałem na blogu już wielokrotnie, więc nie będę się powtarzał. Napiszę tylko tyle, że rada Ramseya jest w tym wypadku dość standardowa. Większość tzw. ekspertów taką właśnie wielkość doradza.

4. Inwestuj 15% dochodu domowego brutto na emeryturę.
Tutaj trzeba zwrócić uwagę na różnice pomiędzy amerykańskim i polskim systemem emerytalnym i podatkowym. Co innego znaczy brutto w USA, a co innego u nas. Mamy też inne systemy emerytalne, inne zachęty podatkowe, koszty opieki zdrowotnej itd. itd.
W każdym razie warto byłoby się zastanowić dlaczego 15, a nie np. 12, czy 18 procent. Myślę, że Ramsey podaje taką właśnie liczbę, bo jest w okolicach pożądanej stopy oszczędności. Każdy jednak powinien dokonać własnych wyliczeń. Moim zdaniem podawanie takiej czy innej liczby, bez brania pod uwagę indywidualnych uwarunkowań jest błędne. W każdym razie trudno się z Ramseyem nie zgodzić, że powinniśmy inwestować conajmniej 10% swojego dochodu.

5. Zacznij zbierać na studia swoich dzieci
Ramsey uważa, że kiedy mamy już odpowiedniej wielkości fundusz bezpieczeństwa, spłaciliśmy "zły dług", oszczędzamy na własną emeryturę to powinniśmy zacząć myśleć o sfinansowaniu studiów dzieci. Z tym punktem raczej się nie zgadzam! Uważam, że jedynym przypadkiem kiedy jako rodzic wziąłbym pod uwagę sfinansowanie studiów swojego dziecka, byłyby jego nadzwyczajne talenty, wróżące mu ponadprzeciętną karierę naukową w wybranej dyscyplinie, lub też "ciężki" kierunek studiów dający dobre perspektywy zarobkowe w przyszłości. Jeżeli jednak mój syn nie bedzie miał pomysłu na siebie, a studia bedzie chciał potraktować jako sposób na przedłużenie dzieciństwa to sorry Winetou, ale nie za moje pieniądze:). Mozna pracować i studiować.

6. Nadpłacaj kredyt hipoteczny
Punkt logiczny, choć wcale nie pozbawiony kontrowersji. Wielu uważa, że zamiast spłacać kredyt powinno się nadwyżki inwestować. Wiele dobrych argumentów po obu stronach. Temat będzie wkrótce poruszony na blogu:)

7. Bogać się i dziel się z potrzebującymi
Nie mając kredytów, dzieci na utrzymaniu, a z drugiej strony wydając mniej niż zarabiamy, jednocześnie inwestując nadwyżki, nie mamy wyboru. Musimy się bogacić! Oczywiście dzielić bogactwem też powinniśmy. Problem charytatywności niedawno na swoim blogu poruszył Marcin. Polecam przeczytać jego
artykuł.

Jak widać rady Ramseya są dośc standardowe, nie zawsze trzeba sie do nich stosować w 100%, jednak trudno się nie zgodzić co do ogólnego przesłania. Zadbaj o nadwyżki finansowe, spłać długi, zabezpiecz się finansowo, inwestuj. Recepta jest ogólnie znana, różnić możemy się co do szczegółów. Najważniejsze w tym wszystkim jest chyba to, żeby pamiętać, że kiedy znajdziemy się w dołku finansowym, mamy przestać kopać!

Przeczytaj także:
Na jaką kwotę możemy się zadłużyć?
Przeliczanie długu na raty!
Poziomy bezpieczeństwa finansowego
Trzy rady finansowe dla przyjaciela
Efekt małych procentów

22 komentarze:

  1. Bardzo interesujący artykuł. Dający do myślenia.
    Właśnie przypadkiem tu zawędrowałem i myślę, że będę powracał w przyszłości.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiadając na pytanie w tekście, czym dłużej czytam Twojego bloga tym bardziej przekonuje się do strategii żółwia. Chyba jest to jedyny sensowny, inaczej mówiąc w miarę pewny kierunek.
    Jak to mówią, szybko to tylko króliczki potrafią:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawia mnie tylko, co z tym wszystkim ma wspólnego dzielenie się z biednymi. Bogaty może, ale nie musi się dzielić, po co więc do planu finansowego dodawać kwestie filantropii?
    Jeżeli chodzi o kwestię podejścia do budowania bogactwa to osobiście raczej skłaniam się do czegoś pomiędzy żółwiem i zającem. Jakie mamy jeszcze zwierzątka?:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany, 15% na emeryturę wydaje mi się strasznie dużą częścią. 15% na emeryturę plus ileśtam na fundusz bezpieczeństwa, plus ileśtam na, nazwijmy to, oszczędności inwestycyjne i już widać dno. Do tej pory raczej myślałem że 10-15% dochodu to jest *całość* oszczędności, które można rozdysponować na emeryturę, fundusz bezpieczeństwa itp. Jeśli miałbym 15% dochodu przeznaczać tylko np. na wpłaty na IKE, to jaką łącznie część dochodu miałbym przeznaczać na wszystkie swoje oszczędności?

    yot

    OdpowiedzUsuń
  5. generalnie nic nowego na tej liście nie ma, trudno zresztą chyba wymyślić jakąś rewolucję. swoją drogą ciekawe ile książek powstało na zasadzie ogrzewania tego samego kotleta :)

    podobnie jak Rebus tez nie widzę sensu dołączania filantropii jako etapu planu oszczędzania. poza efektem każącej ręki sprawiedliwości dziejowej to nie wiem jak egoizm w tej materii może się odbić negatywnie. w końcu skoro ja mam bezpieczeństwo finansowe to przechodzi ono także na moją rodzinę więc dzielenie się przychodzi niejako naturalnie. każdy ma ten sam wybór co ja i może samodzielnie kontrolować swoje finanse. takie uwagi o dzieleniu się kojarzą mi się z naszą polityką gdzie wręcz wymaga się ofiar na rzecz potrzebujących na zasadzie "przecież cię stać". a czy ja mam jakiś magiczny sposób na mnożenie pieniędzy? każdy może odłożyć kilka groszy, ale nie każdemu się chce bo łatwiej jechać na zasiłkach i zapomogach.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Zibi
    Zapraszam jak najczęściej:)

    OdpowiedzUsuń
  7. @ conrado
    Szybko to wcale nie musi być źle. Warto jednak mierzyć siły na zamiary.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ Yot
    Nie wszystko naraz. Do kolejnego punktu przechodzisz dopiero po zrealizowaniu poprzedniego. Inna sprawa, czy kogoś na to stać!
    Tego typu porady są skierowane do ludzi, którzy są w stanie regularnie oszczędzać 15-30% swoich dochodów. Niestety życie rentiera nie każdemu jest pisane, bo z pustego i Salomon nie naleje.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Generalnie to nic nowego, ale zawsze milo odswiezyc pamiec:)
    Zuzair

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Rebus, Grapkulec
    Zgodzę się z wami, że filantropia niepotrzebnie jest dorzucana do "procesu naprawy finansów i bogacenia się". Filantropia jest niejako skutkiem ubocznym bogactwa. Zwróćcie uwagę na to, że bogaci często pomagają z egoistycznych pobudek. Myślenie, że lepiej karmić uchodźców w ich własnych krajach, zanim staną się uchodźcami u nas, jest dość powszechne w bogatych państwach tzw. zachodu.
    Można też dawać, żeby zmieniać świat, oczywiście w różnej skali. Inne mozliwości ma Bill Gates, inne ja, ale nawet ja z moimi grosikami mogę trochę poprawić świat wokół mnie. W to wierzę i czasami coś tam komuś kapnę, wcale nie czując się do tego zobowiązany.

    OdpowiedzUsuń
  11. To że autor poleca zbierać na edukacje dzieci wynika ze specyfiki USA. Ostatnio widziałem program w TV w którym rodzice dziecka skarżyli się że nie dadzą rady dać za szkołę więcej niż za obecne przedszkole i muszą dostać stypendium. Kwota o jakiej mówili to było 30 tysięcy dolarów rocznie... A gdzie studia???
    Tak czy inaczej w Polsce się zmienia i niewykluczone że będziemy coraz więcej płacić za edukację naszych pociech

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Domowy Manager
    Też oglądałem ten program:) Tam była mowa o genialnych dzieciach i najlepszych prywatnych szkołach w Stanach. "Normalniejsze" szkoły nie kosztują, aż tyle. W Polsce nauka już dawno nie jest za darmo. Wyjazd do innego miasta na studia, też nie jest wcale tani. Uważam jednak, że 20 latek ma ręce i głowę na karku, więc zamiast popijać piwko z dziewczynami, może trochę postać za barem na weekendy. A w wakacje pojechać do pracy zagranicę.

    OdpowiedzUsuń
  13. ja mam inne podejscie do edukacji dzieci. Zamierzam sfinansowac studia mojej corce i pieniadze na ten cel zaczalem odkladac gdy zona byla w 3 miesiacu ciazy. Mam na mysli czesne i oplaty za mieszkanie/akademik. Na przyjemnosci bedzie musiala zarobic sama. Mysle ze teamt czy oplacac dziecku studia czy nie to dobry pomysl na osobny wpis na twoim blogu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Anonimowy
    Dobry pomysł:). Napiszę o tym w niedalekiej przyszłości!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki za link.

    Co do studiów - w Ameryce czesne za studia (szczególnie na prestiżowych uczelniach) są wysokie (sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy dolarów rocznie). To jest zbyt duże obciążenie dla przeciętnego studenta. Dlatego Ramsey poleca odkładać na studia dzieci.

    W Polsce nawet na najlepszych uniwersytetach publicznych nie trzeba płacić czesnego, stąd odkładanie nie jest aż tak konieczne.

    Bardzo podobne zasady przedstawia David Bach w swojej książce "Ruchome schody do fortuny". Książka jest właśnie o bogaceniu się w stylu żółwia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uważam, że na studia dziecka trzeba oszczędzać. Jak ktoś wspomniał, najlepsze uczelnie są bezpłatne. Jednak utrzymanie dziecka kosztuje i to sporo. Nie chciałbym kiedyś powiedzieć swojemu dziecku, że nie pojedziesz na studia np.na UJ,UW czy SGH bo nie stać nas. Natomiast ciekawą kwestią jest pytanie czy spłacać wcześniej kredyt hipoteczny czy raczej inwestować. Miałem taki dylemat gdy frank był poniżej 2 zł. Teraz mam większy kredyt do spłaty a pieniądze się rozeszły...

    OdpowiedzUsuń
  17. "Spłacam, odkładam, inwestuję" - tak można to w skrócie podsumować. Zgadzam się z większością punktów poza kontrowersyjnym dla niektórych działaniem charytatywnym.
    A propos programów to zupełnie niedawno dowiedziałam się, że z każdej wpłaconej (na konto fundacji) na cel charytatywny złotówki potrzebujący otrzymuje zwykle do 50 gr. Zatem kogo moje pieniądze maja wspierać - czy przedsiębiorczość osoby zakładającej fundację? Z żebrakami na ulicy też nie wiem co począć - część z nich tworzy szajki zbieraczy, niektórzy oddają zebrane pieniądze bandziorom. To trochę pesymistyczne spojrzenie, ale powinno wielu z nas dać do myślenia zanim zdecydujemy się kogoś wesprzeć.

    OdpowiedzUsuń
  18. moim zdaniem działalność charytatywna jest ważna i jest konsekwencją zdrowych finansów. Może to spojrzenie bardzo liberalne,ale uważam ,ze dzieląc się z potrzebującymi czy wspierając jakieś ważne ekologicznie czy społecznie projekty, budujemy w zdrowy sposób nasze ego. Działamy w ten sposób częściowo dla siebie samych, kochamy siebie samych bardziej :). Guru chyba większości inwestorów - Buffet przekazał o ile się nie mylę ponad 20 mld dolarów na cele charytatywne.
    Co do wyboru beneficjenta naszej pomocy- bez przesady odrobina staranności i znajdziemy fundację czy stowarzyszenie, które jest sumienne i uczciwe w transferze zgromadzonych środków na statutowe cele.

    OdpowiedzUsuń
  19. W sumie facet mówi to co każdy wie ;) Najlepsze jest jednak to, że on zgarnia na tym niezły hajs :)

    Zapraszam do aktywizacji komentatorskiej na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Miał pomysł, napisał trochę o oczywistych sprawach i tak jak Integralnt napisał, zarabia na tym duże pieniądze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam

    Gratuluję bloga!! Często tu zaglądam i małymi kroczkami do przodu wdrażam to co akurat mnie dotyczy. Ostatnio usłyszałem zasade na emeryturę. Wszystko zależy od wieku. Swój wiek dzielimy na dwa i wychodzi nam procent jaki powinniśmy inwestować!
    Co do nadpłacania kredytu to chyba wolę wariant inwestowania niż nadpłacania. Pozdrawiam!

    Tomasz Kwiecień

    OdpowiedzUsuń