niedziela, 4 października 2009

Aktywa, Pasywa, Kiyosaki

















Ten wpis wisiał w powietrzu od dawna. Jedną z rzeczy, która najbardziej mnie zaskoczyła od kiedy zająłem się blogowaniem, to wpływ Roberta Kiyosakiego na sposób myślenia wielu osób. Nieszczęściem jest, że Kiyosaki i jego twórczość jest traktowana jako poważne źródło wiedzy ekonomicznej. Co więcej, dla wielu osób jest to jedyne źródło. I tu zaczynają się problemy:). Pan Robert Kiyosaki jest autorem, lub współautorem kilkunastu książek, które są wariacją jednej "Bogaty ojciec, Biedny ojciec". Pomijam fakt, że po przeczytaniu kilku pozycji jego autorstwa, cały czas ma się wrażenie, że czytamy ciągle to samo, a esencję tego co jest tam napisane można by zmieścić w 2-3 rozdziałach jednej książki. Esencja ta sprowadza się do gloryfikacji dochodu pasywnego. W tym akurat nie ma nic złego, złe jest deprecjonowanie wartości edukacji i etosu pracy. Wykształceni i pracujący ludzie to u Kiyosakiego nieudacznicy. Jego recepta jest prosta - zakup nieruchomości pod wynajem! Czym więcej kupimy tym lepiej, oczywiści sfinansowane w całości kredytem. Idea dość mocno skompromitowana przez ostatnie 2 lata, ale przyznać trzeba, że Ci którzy się do niej stosowali w 2002-4 roku na pewno nie zbiednieli. Tutaj trzeba jasno powiedzieć, że zarabiać da się na wszystkim. Tracić też! O czym wielu inwestorów na rynku nieruchomości właśnie bardzo boleśnie się przekonało. W życiu, jak to w życiu, nie jest wcale tak łatwo jak w książkowym świecie Roberta K. Piszę to jako osoba z pewnym doświadczeniem w nieruchomościach, w które inwestuję od ładnych kilku lat. Kiyosaki operuje ogólnikami i sprzedaje atrakcyjną wizję, mało jednak u niego technicznych szczegółów. Fajnie, chociażby było by się dowiedzieć jak początkujący milioner ma zdobyć miliony, żeby nabyć nieruchomości, które pozwolą mu cieszyć się życiem rentiera. Mówiąc szczerze każdy ignorant wie, że mając dziesięć mieszkań, 9 z nich można wynająć i żyć z pieniędzy z najmu. W tym wypadku zgodziłbym się z Kiyosakim, bo faktycznie do tego nie trzeba nawet skończyć podstawówki. Skąd tylko wziąć te 10 mieszkań?!
Kiyosaki jest sprzedawcą marzeń i jako taki się sprawdza. Obiecuje gruszki na wierzbie i robi to bardzo dobrze. O czym świadczy, chociażby popularność jego książek. Kto chce niech czyta!
Jednak dla mnie największy problem w twórczości Kiyosakiego to mieszanie pojęć finansowych.
Jako finansista z wykształcenia dostaje spazmów gdy po raz n-ty ktoś próbuje mnie przekonywać, że coś jest lub nie jest aktywem, bo tak napisał Kiyosaki. Tutaj pan Kiyosaki, wprowadzając swoje własne definicje, naprawdę mocno namieszał. Coś co zawsze było i jest nazywane w świecie finansów aktywem, doczekało się nowej definicji! Co tam profesorowie, biegli rewidenci, księgowi i finansiści, ważne jest co napisał samozwańczy guru Robert Kiyosaki! Można spalić podręczniki do rachunkowości i powyrzucać z pracy księgowych. Inwestorzy giełdowi są w błędzie korzystając z popularnych wskaźników analizy finansowej, bo te przecież są oparte na bilansach firm. Jak można korzystać np. z ROA, kiedy ten wskaźnik oparty jest na bilansie przygotowanym przez księgowych, a Ci przecież nie wiedzą co to są aktywa! Nie wiedzą, bo nie czytali Bogatego Ojca. Bo aktywa według Kiyosakiego, to przecież tylko takie składniki naszego majątku, które dają nam pozytywny cash flow! Czyli jeżeli posiadamy coś, co nie przynosi nam pozytywnego cash flow to jest to pasywem!
W rzeczywistości, oczywiście w dużym uproszczeniu (za które przepraszam czytających te słowa księgowych), sprawozdaniem pokazującym stan firmowego majątku na daną chwilę jest
bilans.
Wszystkie składniki naszego majątku w bilansie zapisuje się po
stronie aktywów (majątek trwały, majątek obrotowy, rozliczenia międzyokresowe), po stronie pasywów zapisujemy sposób finansowania naszych aktywów (kapitał własny, rezerwy, zobowiązania, rozliczenia międzyokresowe). Czyli aktywa to wszystko co firma lub osoba posiada, a pasywa to wszystkie zobowiązania, które firma lub osoba ma w związku z posiadanym majątkiem. Innymi słowy, pasywa pokazują, jak sfinansowane są aktywa! Jest wiele aktywów, które nie przynoszą dodatnich przepływów pieniężnych, do takich chociażby możemy zaliczyć działki budowlane, metale szlachetne, monety, sztukę, akcje firm niewypłacających dywidend itd.
Według logiki Kiyosakiego obraz Picassa wart 25mln UDS nie jest aktywem, bo nie przynosi jego właścicielowi pozytywnego cash flow, co więcej jest pasywem(!), bo przecież z posiadaniem takiego obrazu wiążą się same koszty, jak chociażby dobra instalacja alarmowa i monitoring. Czyli innymi słowy posiadając taki obraz mój majątek nie jest wart 25mln USD tylko minus 25 mln USD! Obraz nie jest przecież aktywem tylko pasywem! I teraz dochodzimy do absurdalnej sytuacji, w której człowiek mieszkający w domu za 10mln USD i posiadający kolekcję drogich obrazów, a w sejfie górę biżuterii,
nie ma aktywów! On jest biedniejszy od studenta z akademika, bo ów student odziedziczył garaż po dziadku i ma 300zł/mc z jego wynajmu! Oto nowoczesna kiyo-ekonomia! Nie ważne co masz, ważny jest cash flow( wagi pozytywnego cf wcale nie neguję)! Ja wolałbym dom za 10mln USD, z sejfem i obrazami Picassa na ścianie, bo sprzedając je, mógłbym kupić wszystkie garaże w tym kraju na południe od Warszawy i jeszcze by pewnie zostało parę groszy:).

Przeczytaj także:
Wartość netto - prawdziwa miara bogactwa
Sztuka wydawania
Efekt małych procentów
7 prostych kroków do niezależności finansowej
Odkładanie przyjemności na później

46 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że mam podobne do Twoich odczucia po lekturze kilku książek Kiyosakiego.
    Zmarnowane pieniądze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,

    Najnowszy tekst Kiyosakiego z poniedziałku

    Artykuł jak artykuł, ciekawsze komentarze :)

    Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiyosaki ostatnio odpuścił nieruchomości i teraz nagania na srebro:)
    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  4. Mozna krytykowac Kiyosakiego za to co pisze, lub czego nie pisze. Jako, ze jestes "finansista" ;) z wyksztalcenia - pewnie lepiej od niego sie znasz na zarzadzaniu finansami. Tylko, ze w twoim wypadku to teoria - a w jego praktyka. No ale po to sa m.in. blogi by szaraki bez perspektyw mogly bez konsekwencji "wjezdzac" na ludzi, ktorym udalo sie wiele osiagnac.

    Nie obraz sie - nie mam nic do ciebie. Jak juz osiagniesz przynajmniej setna tego co Kiyosaki, wtedy chetnie poczytam komentarze. Na razie do szuflady.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Rebus
    To niestety prawda:)
    @ App
    W USA Kiyosaki od dawna jest pośmiewiskiem internetu. Dziwię się, że po przeczytaniu kilkuset komentarzy jak te do których link podałeś koleś nadal ma ochotę pisać, a Yahoo nadal udostępnia mu swoje strony.

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Maciek
    Temat srebra i Kiyosakiego został już poruszony na blogu APP Funds. Dziwię się, że zaleca teraz inwestycje w srebro, które przecież według jego definicji jest pasywem. Zresztą poczytaj komentarze Amerykanów w linku, który podał APP.
    Można się zdrowo pośmiać.

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Błażej
    Po raz kolejny nie masz nic do powiedzenia, oprócz słownych zaczepek pod moim adresem. Kiyosaki jest bogatszy ode mnie, tak jak zapewne Jola Rutowicz, Danuta Hojarska i wielu innych. Gratuluję merytorycznego udziału w dyskusji!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Błażeju, oprócz tego, że szaraczek Yossarian jest biedny jak mysz kościelna, to może napisałbyś, w którym miejscu się w swoim artykule pomylił? Z czym konkretnie się nie zgadzasz? Podziel się swoimi przemyśleniami i dośwaidczeniem. Chętnie posłucham:)

    OdpowiedzUsuń
  9. No właśnie też mnie tym pomysłem ze srebrem zadziwił. Przecież srebro ma zerowy cash flow
    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Maciek
    Moim zdaniem ma nawet ujemny, bo przecież jest obciążone kosztami przechowania. Co najbardziej zadziwia w tej sytuacji to to, że Kiyosaki proponuje zamianę gotówki (pozytywny cash flow) na srebro (zero lub ujemny cash flow). Czyli trzeba zamienić aktywa na Pasywa (wedlug jego definicji). Myslę, że w tym akurat przypadku wielu z jego zwolenników zdębiało:)

    OdpowiedzUsuń
  11. W Ameryce wszyscy strasznie się przejechali na nieruchomościach więc K. szybko przerzucił się na surowce. Pewnie już pisze 15 część Bogatego ojca, w której bogaty ojciec okazuje się być bogatym dzięki udziałom w KGHM:)

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Rebus
    Uśmiałem się do łeż:)))) Powiem szczerze, że wcale bym się nie zdziwił:)))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam się odnosnie poglądu yossariana na Kiosakiego. Przeczytałem kilka jego książek i oczywiście wywarły na mnie wpływ, ale nie można podchodzić do nich bezkrytycznie. Jest w książkach Kiosakiego wiele niekonsekwencji, półprawd i błędów. Czasem wręcz ewidentnie wskazujących na mijanie się z prawdą.

    Polecam zerknąć na analize jego książek dostepna na internecie (nie moge wkleic linka, ale chcacy łatwo znajdzie w googlach).

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Rebus
    Dobre:)
    @ Przegląd Finansowy
    Zapewne masz na myśli stronę JOhna T. Reeda:)
    @ conrado
    Ja chyba też nie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nigdy nie czytałem Bogatego Ojca, ale znam wiele osób, którzy się nim zachwycają.

    Swoją wiedzę czerpię z fachowych źródeł w Internecie. Jednak i tak staram się polegać tylko na sobie ;)

    Straciłem na GPW mnóstwo kasy, wiele też zarobiłem - i myślę, że to jest dla mnie najlepsza nauka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiyosakiego można czepiać się o wiele spraw, ale zupełnie nie rozumiem, jak można mieć mu za złe opisanie *własnego* podejścia do aktywów i pasywów? Przecież żaden z niego księgowy, więc jak dla mnie nie musi operować w zgodzie z językiem speców od bilansowania. Człowiek po prostu podzielił rzeczy na dwie dziedziny ("to co wkłada pieniędzy do kieszeni i to co wyciąga") i zapożyczył nazewnictwo z księgowości. Wytłumaczył istotną koncepcję słownictwem zrozumiałym dla laika i tyle. Finansista, jak Ty, Yossarianie, może mieć mu to za złe, ale laicy mu dziękują, że wyjaśnił im te proste sprawy. Ja tam bym się tym nie bulwersował.

    A co do edukacji, to jak dla mnie słusznie zwraca uwagę na to, że w szkole nie jesteśmy nauczani jak się posługiwać pieniędzmi. Ani w podstawówce, ani w średniaku, ani na studiach. A przecież taka wiedza jest w dzisiejszych czasach niezwykle istotna.

    Ogólnie, gdyby nie Kiyosaki, nie interesowałbym się finansową niezależnością i pasywnym dochodem. Za rozbudzenie ciekawości co do tych tematów jestem mu ogromnie wdzięczny, choć - przynajmniej na razie - nie będę się zgodnie z jego naukami pakował w nieruchomości.

    Podsumowując, kto zechce, przeczyta i wyciągnie coś dla siebie, a odrzuci "dyrdymały".

    OdpowiedzUsuń
  17. @ Paweł Kata
    Co to znaczy własne podejście do aktywów i pasywów? Według tej logiki można odrzucić całą wiedzę i mieć własne podejście do wszystkiego. Do chemii, fizyki, medycyny. Jak słusznie zauważyłeś żaden z kiyosakiego księgowy. To po co pakuje się z nogami do księgowości?
    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Integralny
    Nic nie daje lepszego kopa motywującego do zdobywania wiedzy jak pożegnanie się z własnymi pieniędzmi:) Coś też na ten temat mogę powiedzieć:)

    OdpowiedzUsuń
  19. @ Paweł
    Problem leży w tym, że jego "własne" podejście do aktywów i pasywów jest niezgodne z ogólnie przyjętymi i praktykowanymi regułami. A to wprowadza wiele osób w błąd. Moim zdaniem niepotrzebnie. A problem właśnie leży w tym, że od niego uczą się laicy i uczą się źle!!! Polecam każdemu poczytanie jakiegokolwiek podręcznika do rachunkowości finansowej. Od tego powinno się zaczynać, a nie od Kiyosakiego.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie czytałam Kiosakiego (ale jest na mojej liście rezerwacji w bibliotece), ale znam poglądy jego poslkich zwolenników. I też uważam, że podstawowym problemem pasywnego dochodu jest dostrojenie go do jednego zestawu ambicji życiowych. Faktycznie nie ma w nim miejsca na wartośc edukacji, satysfakcję z wykonywanej pracy, prestiż wynikajacy z wiedzy. Nie mówiąc o społecznych kosztach prowadzenia działalności gospodarczej.

    OdpowiedzUsuń
  21. "Polecam każdemu poczytanie jakiegokolwiek podręcznika do rachunkowości finansowej. Od tego powinno się zaczynać, a nie od Kiyosakiego" - problem jest taki, że Kiyosaki roztacza wspaniałe wizje, a podręcznik z rachunkowości prędzej przywoła... sen. Ja uważam, że od każdego znanego autora można się czegoś nauczyć, trzeba tylko do tego podchodzić z dystansem i wybierać to, co nas interesuje. W każdej książce tego typu przedstawia się tylko uproszczony model, a nie gotowe rozwiązanie. Jak widać jego wiedza finansowa nie przeszkodziła mu osiągnąć sukcesu, bo stworzenie takiego biznesu jak Rich Dad to coś, o czym marzą miliony przedsiębiorców hehe.

    OdpowiedzUsuń
  22. @Anonimowy:
    Jeżeli Tobie tak to przeszkadza, to napisz petycję, czy coś ;-) Serio, gostek zapożycza termin i nagle robi się z tego wielkie halo, które „boli” tylko wykształconych finansistów.

    @Yossairian:
    Bez urazy, ale jak sam wspomniałeś, przeszkadza to Tobie, bo jesteś finansistą. Pani Krysi z warzywniaka to nie boli, bo jest mentalnie gdzie indziej zakorzeniona - i tacy są w większości jego czytelnicy. Ja jego książkę czytałem na bodajże drugim roku studiów i też mi to nie przeszkadzało. Inna sprawa to to, że jestem po technikum ekonomicznym. Finanse i rachunkowość wałkowałem dwa lata, a mimo tego nadal jego definicje mi nie przeszkadzają. Po prostu rozróżniam podręcznikową definicję aktywów i pasywów od definicji Boba. To takie trudne?

    A w sumie to nie wiem, czemu Ci to przeszkadza, bo AFAIR pisałeś u mnie na blogu, że zajmujesz się kontrolowaniem :-/

    @Magda:
    O jakim prestiżu wynikającym z wiedzy piszesz? Że niby ktoś wie więcej, to może zadzierać nosa? Taki Kamil Cebulski studiów nie skończył (ba! afaik nawet ich nie zaczął), a jego firmy obracają milionami. I co by mu dał „prestiż”? Straciłby tylko czas na jego zdobycie.

    Ja sam mam „magazyniera”, a guzik mi z tego jak na razie przyszło.

    Co do edukacji, to w Polsce nie uczą ludzi w szkołach jak posługiwać się pieniędzmi. Kiyosaki, zwracając na to uwagę ma IMHO rację. Inna sprawa to to, że czytając go jakoś nie odebrałem jego poglądów jako przeciwnych edukacji. Pisał po prostu, że jego biedny ojciec miał wykształcenie i tytuły, a i tak nie wiedział jak się właściwie posługiwać pieniędzmi, więc bida się go trzymała. No chyba, że coś przeoczyłem, to mnie nakierujcie.

    OdpowiedzUsuń
  23. @ Paweł
    Jak przejrzysz komentarze ludzi na tym forum, to raz na kilka dni ktoś zarzuca mi niewiedzę, bo niby nie wiem co to są aktywa. Stąd ten wpis:) Od dzisiaj nie będę tłumaczył każdemu z osobna, tylko wklejał link to tego wpisu i sprawa załatwiona.
    Sorry, ale pani Krysia, jej mentalność i warzywa mnie kompletnie nie interesują. Piszę bloga o szeroko pojętej tematyce finansowej i ludzie, którzy go czytają właśnie tym się interesują. Pojecie aktywów w finansach jest ważne i mało interesuje mnie, czy ktoś jest mentalnie przygotowany na usłyszenie prawdy.
    Co do tego czym się zajmuje, bo widzę, ze Ciebie i Błażeja bardzo boli słowo "finansista". Skończyłem finanse ze specjalnością Analiza Finansowa i przez wiele lat pracowałem w controllingu i finansach. Obecnie zawodowo finansami się już nie zajmuję. Pracuje w logistyce.

    OdpowiedzUsuń
  24. @ Marcin
    Nikt nie zaprzecza, że Kiyosaki zarobił duże pieniądze. Ja krytykuje jego produkt. Poczytaj na jego temat komentarze Amerykanów w linku który podał APP.
    Gość jest w Stanach kompletnie skompromitowany!
    Druga sprawa, że sam zarabia kompletnie na czymś innym niż doradza ludziom w swoich książkach. Pracuje non-stop, a w książkach pisze tylko o dochodzie pasywnym. Jego porady inwestycyjne doprowadziły wielu do bankructwa. Jeszcze niedawno na szczycie boomu w nieruchomościach nawoływał do kupowania domów na kredyt. Ci którzy to zrobili są dzisiaj bankrutami. Sam Kiyosaki w tym czasie zajmował się opychaniem na cały świat gry CASHFLOW. Czy myslisz, że w kraju takim jak USA gość o nazwisku John REED mógłby pozwolic sobie na prowadzenie strony internetowej poświęconej kłamstwom i manipulacjom Kiyosakiego. Gdyby mówił nieprawdę Kiyosaki wygrał by z nim w sądzie miliony. Polecam poczytanie tej strony.
    Tak jak napisałeś KIyosakiego można poczytać i coś z niego dla siebie wyciągnąć. Zgoda, ale nie zaczynaj od niego. Zdobądź najpierw solidne podstawy z ekonomi i finansów, żebyś mógł odfiltrować ziarno od plew. U Kiyosakiego wiekszość to plewy, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  25. Dla wszystkich zainteresowanych i znających język angielski:
    http://www.johntreed.com/Kiyosaki.html

    OdpowiedzUsuń
  26. @Paweł Kata - Chodziło mi o przyjemność płynącą z bycia dobrym w swoim zawodzie, z bycia uważanym za autorytet.
    Co komu po forsie , jeśli inni będą uważać, że jest tępym matołem, który doszedł do majątku nieuczciwymi drogami ?
    BTW nie wiem, kim jest Kamil Cebulski.

    OdpowiedzUsuń
  27. Przeczytałam jedną książkę Kiyosakiego - tą najpopularniejszą. Była ona dla mnie inspiracją do działania, ale tylko inspiracją. Jego poglądy dotyczące inwestowania są niezgodne z naszymi realiami a sposób finansowania przedsięwzięć mało prawdopodobny w naszych realiach. Ta książka pozwala wierzyć że można zrobić wiele rzeczy zmieniając sposób myślenia i tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń
  28. @ Paweł Kata
    Żałosne brak argumentów i nic więcej. Nie mam nawet do czego się odnieść, więc pozwól, że przemilczę
    Maciek

    OdpowiedzUsuń
  29. yossarian - przejrzałem te komentarze, ale że nie lubię tzw. hejterów to za bardzo do mnie nie przemawiają. Rozumiem, że on może mówić i pisać bzdury, ale nie zaprzeczysz, że talent do zarabiania ma. Sporo komentarzy jest zapewne powodowanych czystą zazdrością - "jak to jest - ja, finanista, nie mam takiej sławy i tyle kasy, a on, człowiek mylący pojęcia, tyle zarabia?". Ja generalnie podziwiam każdego milionera, który doszedł do swojego majątku uczciwie. Z tego co wiem Kiyosaki nie okrada ludzi tylko po prostu pisze ciągle podobne książki dla różnego czytelnika. Jak widać to dobry model biznesowy. Nie, nie jestem jego wiernym czytelnikiem. Przeczytałem tylko debiut i dalej mi się nie chciało, bo istnieje wielu o wiele lepszych autorów, którzy są dla mnie bardziej wiarygodni. Być może Kiyosaki się kompromituje, ale to jednak on mógłby zapewne olać te artykuły dla Yahoo, przestać promować książki a i tak mógłby sobie żyć bogato, a nie jego krytycy hehe.

    BTW gratuluję kontrowersyjnego wpisu hehe.

    OdpowiedzUsuń
  30. W 90% zgadzam się z autorem tego posta...
    1) Kiyosaki w każdej kolejnej książce pisze prawie to samo, ja przeczytałem pierwsze 3, a myślę, że wystarczyłaby tylko pierwsza
    2) Jego definicje są sprzeczne z ustalonymi i przestrzeganymi standardami
    3) Zarabia na sprzedawanych książkach, a to jest właśnie najlepszy przykład dochodu pasywnego, na którym się skupia

    Jednak wcale nie jest tak, że to co pisze Kiyosaki nic nikomu nie daje. Daje motywacje i pokazuje, że jak się chce to można wiele osiągnąć. Jego zasad nie można traktować jak nauki, radziłbym rozpatrywać je bardziej jako luźne podejście do tematu "pracujących pieniędzy".

    Proponowałbym czytać na zmianę - książki motywacyjne (za taką właśnie uważam pozycje Kiyosakiego), z książkami edukacyjnymi (gospodarka, ekonomia, finanse, giełda). Dzięki takiemu podejściu wystarczy wszystkim motywacji, aby zagłębić się w nudne, choć zawierające praktyczne wskazówki pozycje oraz wystarczy wiedzy, aby na niektóre wskazówki Kiyosakiego patrzeć z przymrużeniem oka :)))

    OdpowiedzUsuń
  31. pwzaw - w tym własnie problem, o którym wspomniał yossarian. Jedni przeczytają z przymrużeniem oka. Wyniosą coś dla siebie (mnie ona też zaciekawiła), odłożą na półkę i poszukają czegoś, co jeszcze bardziej zgłębi wiedzę, rozjaśni itp. Inni traktują to jak coś niepodważalnego i nie sposób im wytłumaczyć, że to tylko spojrzenie Kiyosakiego, i że trzeba jeszcze włączyć do tego zdrowy rozsądek, a nie traktować tego jako jedyne prawidłowe wytyczne ;)

    Z każdą książką tak jest i będzie. Z drugiej strony coś, co kiedyś było wyśmiewane przez wielu naukowców, stało się podstawą naszej nauki (Darwin ;) i wielu mu podobnych ). Warto mieć otwarty umysł, ale nie wierzyć ślepo... Tak sie tworzą sekty (ale to juz inna bajka)...

    OdpowiedzUsuń
  32. @ pwzaw
    Bardzo podoba mi się Twoja opinia. Kiyosaki może być, ale z przymrużeniem oka. Trudno nie zgodzić się z Yossarianem, że wiedzy trzeba szukać gdzie indziej. Kiyosaki to motywator i nic wiecej. Trzeba tylko pamiętać, że sam nie praktykuje tego co naucza.

    OdpowiedzUsuń
  33. @Yossarian:
    Słowo „finansista” mnie nie boli. Sam go użyłeś odnośnie siebie, więc chyba nie dziwne, że z niego skorzystałem odwołując się do Twoich wypowiedzi ;-)

    @Magdalena:
    Jest wielu speców po zawodówce, którzy bez edukacji na poziomie akademickim mają poważanie. Budowlańcy, cukiernicy, hodowcy psów itp. itd. Znają się na rzeczy, czerpią satysfakcję z wykonywanego zawodu, a do tego nieźle zarabiają.

    A jak zarabiają mało, to jadą do UK i zarabiają całkiem nieźle ;-)

    @Anonimowy:
    A co mam argumentować? Że nie przeszkadza mi to, że aby wyjaśnić pewne sprawy zapożyczył terminy z księgowości? No bez jaj.

    OdpowiedzUsuń
  34. @ Marcin
    Mnie nie interesują pieniądze Kiyosakiego! Zarabia je wpychając ludziom to co wpycha. Jest wolny rynek, ma do tego prawo. Tak jak moim prawem jest pokazanie czytelnikom bloga, gdzie widzę problemy z jego twórczością:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. @ pwzaw
    Masz rację, powinno się czytać poważniejsze książki, a Kiyosakiego do poduszki. Zgoda:)

    OdpowiedzUsuń
  36. @ Paweł
    W dalszym ciągu nie rozumiem co takiego widzisz w Kiyosakim i w dalszym ciągu nie próbujesz merytorycznie odnosić się do mojego tekstu. Jeżeli się nie zgadzasz to z czym?
    Jedyny Twój argument, który wszędzie powtarzasz to pozytywny kop jaki dostajesz po lekturze książek K. Moim zdaniem to trochę za mało jak na poważną dyskusję.
    A finansiści widocznie tacy już są, że jak widzą finansowy analfabetyzm to próbują z nim walczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  37. @Yossarian:
    1) Nie odnosilem sie do wpisu tylko do komentarzy ;-)

    2) W Kiyosakim nic nie widze. Ciesze sie, ze wpadlo mi w rece kilka jego ksiazek (dokladnie dwie), poniewaz to, o czym przeczytalem, dalo mi do myslenia.

    3) Nie napisalem tez, ze sie nie zgadzam, z tym, o czym piszesz. Z materialami Reeda zapoznalem sie i nie mam zastrzezen. Po prostu zagadka dla mnie jest czepianie sie goscia dlatego, ze tak a nie inaczej przedstawil swoje koncepcje.

    To wszystko ;-) Zamykam sie juz, bo jeszcze mnie zlinczuja za tego Kiyosakiego ;-)

    OdpowiedzUsuń
  38. @ Paweł
    Lincz Ci nie grozi:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  39. Niestety dopiero dzisiaj przeczytałem ten wpis i komentarze i muszę przyznać, że bardziej skłaniam się do opinii Pawła Katy. Działający system finansowy w ostatnich dwóch latach mocno się skompromitował a finansiści doprowadzili do kryzysu, który trwa już dwa lata i do tej pory nikt nie wie jak się skończy pomimo coraz lepszych danych makro. Dlatego też cała wiedza ekonomiczna i zasady, na które wiele osób się tutaj powołuje nie muszą być jedynymi słusznymi i obowiązującymi o czym przypomina "Bogaty ojciec..." i niestety ostatnie dwa lata. Kto powiedział, że zawarte w podręcznikach zasady są najlepsze? Zostały tak zapisane i są w ten sposób stosowane i to jest umowne ale nigdy jedynie słuszne bo tak nas nauczyli i tak muszą być używane.
    Na pewno jedną rzeczą, którą zawdzięczamy książkom Kiyosakiego jest to, że wielu ludzi zatrzymało się w pogoni za życiem na kredyt i dostrzegło potrzebę oszczędzania i innego spojrzenia na swoje często z trudem zarobione pieniądze. Na pewno znalazłoby się wielu ludzi, którzy dzięki jego książkom mają teraz jakiekolwiek oszczędności, które postanowili pomnażać w lepszy lub gorszy sposób, którzy nie powiesili nowej plazmy na ścianie zastępując ją lokatą w banku.
    Na pewno jego książka nie jest idealna ale każdy może z niej coś wartościowego dla siebie wyciągnąć.
    Dziwię się jeszcze tylko autorowi postu, który twierdzi, że Kiyosaki jest pośmiewiskiem w USA na podstawie komentarzy anonimowych ludzi na forum. Czy również tak bezkrytycznie podchodzi do komentarzy pod artykułami na WP czy Onecie?. Czy ludzie tam piszący są dla niego autorytetami, którzy dzięki anonimowości mogą opluwać każdego bez żadnych konsekwencji?

    Pozdrawiam
    Andrzej

    P.S. Ciekawy blog, który subskrybuję, ale ten wpis jest troszkę nie fair, jakby w stylu Faktu lub SuperExpresu.

    OdpowiedzUsuń
  40. @ Andrzej
    Jesteś kolejną osobą broniącą Kiyosakiego i nie podającą żadnych merytorycznych argumentów.
    "Kto powiedział, że zawarte w podręcznikach zasady są najlepsze?"
    Każda dziedzina naukowa ma swój dorobek, na który pracują pokolenia naukowców. Oczywiście można zaprzeczać faktom i wierzyć w swoją własną rzeczywistość, ale nie można oburzać się na krytykę. Kiyosaki to szarlatan jakich wielu na świecie, bo świat jest pełen magów, uzdrowicieli i pseudonaukowców. Jest też pełen ludzi, którzy im wierzą i dlatego Ci ludzie mogą funkcjonować i zarabiać (często nawet b. dużo zarabiać)
    Nie można bronić kogoś argumentem "niech gada co chce, bo komuś to pomogło".
    Kiyosakiego nie krytykują tylko w komentarzach na Yahoo, także na wielu stronach i blogach. Pod jego adresem padają poważne oskarżenia, podpisane imieniem i nazwiskiem, co w amerykańskim systemie prawnym byłoby samobójstwem, gdyby nie było prawdą.
    Faktu i SuperExpresu nie czytuję.

    OdpowiedzUsuń
  41. http://www.thesimpledollar.com/2007/01/26/deconstructing-robert-kiyosaki/

    OdpowiedzUsuń
  42. Spóźniony włączam się do dyskusji. Chciałbym zauważyć, że wartością samą w sobie Kyosakiego jest to, że trudno wypowiadać się na temat wolności finansowej, finansów osobistych nie odnosząc się do tego autora. Jest to samo w sobie cenne, bo skądinąd świetne książki Roberta Allena czy Van Tharpa nie prowokują w takim stopniu do dyskusji. A chyba wszyscy się zgodzimy, że sukces w reformie własnych finansów zaczyna się od refleksji na ich temat.

    Pierwszymi książkami z dziedziny finansów osobistych i wolności finansowej, które przeczytałem były rozwlekłe i powtarzające się książki Kyosakiego. To jemu jednak zawdzięczam zdroworozsądkowe spojrzenie na tzw "aktywa" - w moim przypadku nieruchomość do remontu, którą kupiłem w ramach inwestycji, a na remont której nie miałem funduszy. Posiadanie tych aktywów kosztowało mnie 10 tys zł podatków od nieruchomości rocznie.
    Nieruchomość, która nie nadawała się do wynajęcia, nie przynosiła dochodu, ale była aktywem i zabezpieczeniem kredytu dla banków. Cóz z tego, kiedy koszty jej utrzymania (podatków) zjadły w ostatecznym rozrachunku zysk wynikający ze wzrostu wartości nieruchomości przy sprzedaży. Pomijam czas i energię poświęconą nieruchomości, co też ma jakaś wartość.

    Świadomość, że posiadanie niektórych aktywów może kosztować zawdzięczam własnej przygodzie i Kyosakiemu.

    OdpowiedzUsuń
  43. Na bloga trafiłam pod koniec października i z zainteresowaniem przeczytałam większość wpisów. Są ciekawe, niektóre dla mnie dosyć kontrowersyjne, jak ten :)

    Rzeczywiście, nieszczęściem jest traktowanie porad Kiyosakiego jako "nauki ekonomicznej dla mas", jak określiłeś we wstępie. Przeczytała jego pierwszą książkę, kolejnej nie przebrnęłam. Z nagonki na nieruchomości lub tego typu światłych porad jak spełniać marzenia, nie wyniosłam mówiąc szczerze niczego. Nie wywarły na mnie wrażenia, zresztą sam Kiyosaki stwierdza w pierwszej książce, by inwestować w co się zna i pogłębiać wiedzę o tym, a także że nieruchomości nie są dla każdego. Chociaż zapewne tych parę zdań krytycznych dla większości ludzi jest niezauważalne, a wydają się podstawą w realnym życiu by nie wpaść w kłopoty.

    Co dla mnie akurat jest ważne w tej książce, to fantastycznie i prosto przedstawiona w pierwszych częściach historia wyścigu szczurów i jak człowiek wpada w zwykłą pułapkę, np. historia "w parku" o sprzedawczyni i o tym, co sprawia, że tkwią na posadach nie dających ani bezpieczeństwa ani dobrej przyszłości.

    Być możę w dużej mierze popularność jego książki w naszym kraju opiera się właśnie na tej pierwszej częśći. Dalej już łatwo sprzedawać marzenia, grunt jest dobrze przygotowany przez utożsamianie z "ofiarami"... Muszę mu jednak przyznać, że niestety w opisie pracy etatowej i powodów, dla których płaci niską pensję pracownikom i całym tym mechanizmie znanego nam wyścigu - trafił dobrze na nasz grunt, nawet jeżeli nie myślał o polskich szaraczkach przy tworzeniu książki ;)

    Jestem "finansistką" po zbyt wielu formalnych naukach, księgową i niedługo mam nadzieję oradcą podatkowym, przeczytałam ileś tam publikacji z przymusu albo z wyboru, marzy mi się jednak, aby wreszcie ktoś napisał rzetelne opracowanie dotyczące dokładnie tego, czego nie chcą nas nauczyć w szkołach. Chociażby podstawy. Zachęcasz do czytania książek z dziedziny rachunkowości, opartych na uznanych naukach (jak najbardziej popieram), ale niestety większość nie wniesie wiele do życia zwykłego człowieka, do praktyki. Formalna ekonomia niejako ledwo nadąża z opisywaniem i próbą wyjaśnień zdarzeń przeszłych, więc może doczekamy się wreszcie kiedyś zalążków nauki o postępowaniu zwykłych ludzi (nie mylić z mikro). Może wtedy, zwykły człowiek mając do wyboru lekturę Kiyosakiego lub gruby podręcznik naukowy, zacznie od myślenia którego z nich potrzebuje.

    Pozdrawiam i życzę natchnienia na więcej burzących krew i przegrzanie klawiatur wpisów :)
    Asia.

    OdpowiedzUsuń
  44. Podobno Kiyosaki w swoich ksiazkach pisal nieprawde, tzn. ksiazki byly napisane bez zadnego wczesniejszego doswiadczenia w inwestowaniu, a dorobil sie dopiero na kursach i ksiazkach.... podobno.

    OdpowiedzUsuń
  45. Moze chodzilo Kiyosakiemu bardziej o to, że kupując obraz za powiedzmy 4 000 000 $ jest to aktywo, warte o np 200 000 mniej przez to, ze trzeba zainstalowac srodki, ktore go chronia i z tym sie zgodze.

    OdpowiedzUsuń